Nie chcę się wdawać w niepotrzebną polemikę.
Rzeczywistość, widać, gorsza jest od moich wyobrażeń.
Może źle się wyraziłem pisząc, że do sklepów trafiają osobniki "silne i zdrowe". Powinno chyba być: "te, które w momencie wysyłki były najsilniejsze... "
A w sklepach bywa... różnie.
Sam kupując pierwszego legwana wybierałem tego, który wydawał się być w najlepszej kondycji.
Pozostaje mieć nadzieję, że ten najsłabszy też znalazł "nabywcę"...
Ale to wszystko, to nic innego, jak zasada doboru naturalnego. Tylko w uwspółcześnionej i (moim zdaniem) bardziej okrutnej wersji...