Przypuszczam, że w Chinach legwany pochodzą z przemytu, gdyż, jak wiemy w naturze tam nie występują, a zdecydowana większość importowanych z Ameryki Płd. osobników to młode do celów terrarystycznych. To zresztą nie dziwi, wobec masowego zjadania wszelkich dziko żyjących zwierząt w Chinach. Z gadów w największym stopniu dotknęło to żółwie. Gatunki pospolite 20-30 lat temu są na skraju wymarcia i nawet na chińskich targowiskach są teraz rzadko spotykane. Co jakiś czas konfiskuje się w Hongkongu transporty żółwi do restauracji, ale to kropla w morzu potrzeb (ostatnio pod koniec zeszłego roku 7 000 żółwi - kilkanaście z nich potem też do polskich zoo, w sierpniu tego roku prawie 5 000 zółwi przechwycono w drodze z Tajlandii do Chin - te szczęśliwie wypuszczono z powrotem do natury).
Wracając do legwanów. Nie ma specjalnej różnicy czy legwan skończy w garnku tubylca czy zagłodzony, cierpiący na krzywicę w terrarium w Europie czy USA. Dla środowiska jest i tak stracony. Zajrzałem na stronę CITES i nawet liczby legwanów przewożonych legalnie nie są małe. CITES ustalił następujące kwoty eksportowe:
na 2002 rok - z Kolumbii 300 000, z Gujany 8 400, z Nikaragui 30 000, z Surinamu 44 650
na 2001 rok - z Kolumbii 193 000, z Gujany 8 400, Nikaragui 10 000, z Surinamu 42 800
na 2000 rok - z Kolumbii 400 000, z Gujany 400, z Surinamu 42 800, z Kostaryki 5 000 (i dodatkowo 600 kg mięsa i 2 000 skór)

Legwany z Gujany i z Surinamu mogą być z odłowu (ok. 150 000), z pozostałych krajów "captive-bred" czyli z farm.
Tak więc legalnie dla celów terrarystycznych przez ostatnie 3 lata wyeksportowano co najmniej jeden milion osiemdziesiąt pięć tysięcy osobników. Wszystko poszło głównie do USA, Europy i Japonii.