-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
Co Wy w tej dyskusji chcecie udowodnić?
W pierwszej sprawie dotyczącej Zoo w Chorzowie
1. W żadnym ogrodzie zoologicznym sprawy nie mają się dobrze ale zastanówcie się najpierw komu zależało i dlaczego, by ta sprawa wyszła na jaw (oczywiście jeśli jest prawdziwa, bo wątpię w jej realność, gdyż znam prace w zoo)? Ano były pracownik (podkreślam były i tu należy się zastanowić dlaczego były, a bo go wywalili za wiele nieregulaminowych poczynań (delikatnie mówiąc) więc się musiał „odgryźć”.
2. Kto zna pracę w ogrodach zoologicznych wie, że pokarm pochodzi najczęściej z darów i zakontraktowanych dostaw produktów wyłączonych ze spożycia dla ludzi (po terminie ważności, o uszkodzonych opakowaniach, z partii, gdzie niektóre były zepsute, odpadów poprzemysłowych itd.) ale nadających się do podania zwierzętom bez szkody dla nich?(!!!!). Gdyby ogród zoologiczny miał kupować karmę pełnowartościową to by z pewnością zbankrutował.
3. W zoo pracują najczęściej miłośnicy zwierząt i niedopuszczają oni do tego by ich podopiecznym działa się krzywda. Jeżeli ktoś w to wątpi to można pod wątpliwość poddać także pracę np. strażaków, policjantów, lekarzy i księży. Praca w zoo to powołanie, a nie 8 godzin „szychty” (dla osób spoza Śląska tłumaczę - pracy) i do domu.
4. Zwierzęta w Zoo chorzowskim rozmnażają się regularnie, potomstwo jest zdrowe i w dobrej kondycji. Zwierzęta dożywają późnych lat życia (np. kajman krótkopyski dożył do 2001 roku, a został sprowadzony w 1963 jako osobnik dorosły z odgryzioną łapą), więc uruchomcie logiczne myślenie i zadajcie pytanie czy niedożywione (czytaj okradane z jedzenia) zwierzęta tak dobrze się hodują?.
Wnioski : gazeta wyborcza i TVN łapie się byle sensacji, by tylko zwiększyć czytalność oglądalność (co nie pierwszy raz ma miejsce). Tylko dlaczego DR jarek tak to wyeksponował czyżby ZOO w Chorzowie mu podpadło? Dla dobra zwierząt ?? Wątpię.
Szkoda, że oba media nie zainteresowały się trudnościami z jakimi spotykało się wiele osób w naszym kraju by zarejestrować swoje zwierzaki w urzędach (zresztą np. „Polityka” też nie wykazała zainteresowania pomimo mojego listu do redakcji). Zawsze będzie tak, że lepiej będzie pokazać coś sensacyjnego choć nie potwierdzonego i „zmieszać kogoś z błotem” niż napisać coś prawdziwego ale o „małym potencjale” wstrząsu.
-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
Druga sprawa poruszona przez Dr Jarka ano nowelizacja tej ustawy w tym brzmieniu to nie porozumienie. Nie można zwalniać instytucji z obowiązku rejestracji tylko powinno się uprościć procedury. „Prania” spisu zwierząt zastępując martwe żywymi nielegalnymi raczej nie będzie ale prawo musi być równe. Nie grozi nam też po wejściu do Unii „zalew” nielegalnych zwierząt z Czech tamtejsze zwierzęta pochodzą z hodowli (stojącej na o wiele wyższym poziomie) lub z legalnych transportów (tylko jak legalnie przewieźć boa kupionego na giełdzie np. w Pradze spróbujcie, a się przekonacie trudna sprawa). Na niekorzyść zalewu z Czech przemawia jeszcze jedno wysoki kurs korony czeskiej. Jeszcze długo nie będzie porządku w tej materii, bo ustawa jest nieskuteczna. Wspomniani południowi sąsiedzi kilkakrotnie podchodzili do problemu.
-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
Sprawa trzecia czyli „Krzysztof Naczas raz jeszcze”.
Kim jest Krzysztof Naczas vel San rains vel Nana Anna i kto wie jeszcze jakimi nickami? Ano nastoletnim (a więc myśli, że bezkarnym) mieszkańcem Tych, który już dwukrotnie miał skonfiskowane (przy udziale Policji, prokuratora i biegłego) śmiertelnie jadowite węże (ostatnio 2 grzechotniki i żmiję łańcuszkową o dziwo zarejestrowane [CITES III] w urzędzie przez nieznającego przepisów, a nie mającego świadomości co robi urzędnika ), które przechowywał w swoimi pokoju za zgodą swoich (świadomych zagrożenia ale tłumaczących się „pasją” syna rodziców). Już raz sąd zadecydował o jego losie wydając wyrok i uznając jego winę. Teraz czeka go zapewne kolejna sprawa po ostatniej konfiskacie.
Krzysztof Naczas także jest znany z tego, że oferował w Internecie jadowite węże (na allegro, tu na forum i Bóg wie gdzie jeszcze). „Zadarł” z większością terrarystów na Śląsku, a być może i w kraju (choć są doniesienia, że w Czechach też ma wrogów) nie płacąc za wzięte zwierzęta, oszukując, kombinując donosząc na innych znajomych.
No i co z tego wynika? Gdy tylko nadarzyła się okazja, by się odgryźć temu, który pozbawił go węży w imię prawa, skorzystał z tego i to wrednie. Zobaczywszy Marka Brachaczka w TVN zadzwonił do redakcji Gazety Wyborczej i „Zadzwonił do naszej redakcji. - Nic do ukrycia? Pan Brachaczek na terenie zoo sprzedawał mi zwierzęta objęte CITES (...) - powiedział "Gazecie". Dalszy ciąg tej farsy na stronach gazety i w odnośniku DR Roberta przeczytać można.
Po przeczytaniu artykułu (z gazety która raczej zaczyna zajmować się informacjami przekazywanymi przez przestępców o niesprawdzonej reputacji) wnioski nasuwają się same i znowu trzeba tylko uruchomić logiczne myślenie (którego najwidoczniej brak wielu osobom z tego forum też).
„W czwartek okazało się, że obcy człowiek może wejść do zoo bez biletu, kupić na miejscu pytona i wynieść go pod kurtką.”
Każdy odwiedzający zoo jest obcy, no bez biletu wszedł Naczas i Oleksy (jaki z niego terrarysta jeśli nikt o nim nie słyszał i nie widnieje w żadnym spisie terrarystów, choć to nie obligatoryjne w terrarystyce), pyton był kupiony od Brachaczka, a nie od Zoo (choć na jego terenie, ale mogła się odbyć w kiblu miejskim, tylko że tam Brachaczek nie pracuje), a wyniesiony pod kurtką, bo jest zima i by zamarzł gdyby był wyniesiony w „nylonbojtlu” (reklamówce), a nie dlatego, że ktoś (Oleksy i Naczas) ma coś do ukrycia.
„Gdy brałem tego warana, pan Brachaczek proponował mi żmiję nosorogą - powiedział nam Oleksy. Żmije nie tylko są chronione, ale też jadowite.” Jaki głupi uwierzy, że tak było nikt o zdrowym rozsądku (a do takich z pewnością należy Marek Brachaczek) sprzedałby jadowitego gada osobie „niepewnej” (a do takich z pewnością należy Naczas i jego kolega Oleksy).
„Dwa lata temu widziałem w zoo trzy boa tęczowe. Spytałem pana Brachaczka, ile one kosztują. Odpowiedział mi, że one nie są na sprzedaż, bo zostały odebrane na granicy przemytnikom i są przetrzymywane do czasu rozprawy sądowej. Pół roku później zaoferował mi, że mogę kupić te węże.” No i kto to widział lub słyszał? Z pewnością Marek Brachaczek mógł oferować tęczówki ale nie te, tylko pochodzące z jego hodowli (bo te będące na stanie zoo z są „nie do ruszenia”).
Widera wzmożył też kontrolę w zoo. - Sprawdzamy ewidencję urodzin i zgonów w ogrodzie, a także, co się dzieje ze skórami padłych zwierząt. A co on ma do ZOO instytucja ta podlega jurysdykcji Ministra Środowiska, a zawiesić w czynnościach może dyrektor ZOO, a nie prezes upadającego WPKiN. Nawet jeśli zbankrutuje Park to i tak o upadłości ogrodu zoologicznego decyduje kto inny (Minister Środowiska). Tylko pieniądze na działalność ZOO idą przez ręce p. Prezesa Widery a tu już jest zasada „jeszcze jeden pośrednik, jeszcze większe straty pieniędzy”.
Po drugie każdy ogród zoologiczny prowadzi ewidencje przychówków, zgonów i wymian hodowlanych, bo takie są przepisy i to międzynarodowe.
Istnieje jeszcze inny artykuł nieudolnego autorstwa p.Goślińskiej, w tym temacie, którym wątki są tak poplątanie, że niewiadomo kto wszedł do zoo, kto kupił i kto kogo (no cóż niekompetencja redaktora, pomyślałby kto, gazety na poziomie). I w którym jest napisane że to kupujący Oleksy odmówił przyjęcia dokumentów rejestracyjnych (tzn. podania adresu by mu je przesłać) choć sprzedający Marek Brachaczek poinformował go czym to grozi (nikt nikogo nie może zmusić by wziął dokumenty rejestracyjne i zarejestrował gada w ciągu 14 dni). Brachaczek poinformował także nabywcę jak utrzymać węża w warunkach domowej hodowli. Podobno pyton miał dwa kleszcze, a kto je widział??
Wnioski: Naczas miał okazję odgryźć się Brachaczkowi za to, że zgodnie z prawem skonfiskował mu jadowite śmiertelnie węże (i to dwa razy), których nikt (tzn. żaden ogród zoologiczny) nie chce w depozyt bo m.in. nie posiadają drogiej i to bardzo surowicy. Brachaczek (opis postaci w następnym poscie) poniósł karę (niesłuszną bo i za co?), że sprzedał swojego, zarejestrowanego pytona królewskiego, gdy był w pracy (podkreślam nie sprzedał zwierzęcia występującego na stanie ogrodu zoologicznego więc nie okradł swojej firmy). Gdyby marek Brachaczek pracował np. na kolei to artykuł musiał brzmieć „Pytona można kupić z pociągu” i co i nic bo przecież można to robić byle by nie okradać innych.
Dajcie spokój ludziom dobrej roboty, a szydercy , przestępcy do pierdla a nie donosić do gazety.
-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
Kim jest Marek Brachaczek
Asystent działu terrarium – akwarium w chorzowskim ZOO. Człowiek jakich mało w naszym terrarystycznym polskim świecie, specjalista wysokich lotów w polskiej terrarystyce. Praktyk hodowca. Jako pierwszy w tym kraju rozmnożył legwany zielone i boa madagaskarskie oraz wiele innych rzadkich gatunków gadów i płazów. To z jego inicjatywy i dzięki jego zaangażowaniu terrarium w chorzowskim Zoo wygląda tak jak wygląda (kto był ten wie, że jest super, a kto pamięta wie jak było). Zawsze służy pomocą w wielu terrarystom i miłośnikom herpetologii. Prowadzi pokazy dla dzieci i młodzieży propagujące terrarystykę. Był gościem specjalnym na giełdzie w Świętochłowicach. Nie ma nic do ukrycia. Coś jeszcze?
Odwalcie się od Marka Brachaczka np. hatiras co w tym złego, że Marek sprzedaje Ci (a raczej sprzedawał, bo po tym co napisałeś nie wiem czy będzie skłonny do współpracy z Tobą) gady. Sprzedawać można zwierzaki wszędzie, a że Marek pracuje w Zoo to nie grzech, zwierząt ogrodowych nie sprzedaje. Sam kupowałem lub wymieniałem zwierzęta ogrodowe we Wrocławiu, Poznaniu czy Łodzi wszystko legalnie i bez prawnych podtekstów. A u Marka nie, choć to przyjaciel, bo on ma zasady, co nie jego to nie sprzedaje więc niech nikt kitu nie wciska, że sprzedałby komuś obcemu.
Wniosek: Gazeta Wyborcza sięgnęła bruku (czyli szuka taniej sensacji), wspiera się informacjami od przestępców i klesi wątpliwej reputacji terrarystycznej. Wspaniały specjalista pada ofiarą prowokacji i zemsty ze strony bezczelnego nieletniego szaleńca z wyrokiem w zawieszeniu. Gazeta i TV szukając sensacji miesza ludzi z błotem. Jak to śpiewał zmarły niedawno Czesław Niemen „dziwny ten świat...”.
Mam nadzieje, że już niebawem odwiesza Marka Brachaczka i przywrócą do pracy a Naczas i jego koleś zawisną na wokandzie ( ten pierwszy raczej niebawem na pewno).
Tak dla pocieszenia. Kiedyś kilka lat temu Śląsk też „terroryzował” nastoletni i bezczelny miłośnik jadowitych gadów o imieniu też Krzyś. I co? i pewnego dnia komuś za bardzo zalazł za skórę i dostał po ryju i od tego czasu nie mamy problemu z nim. Mam nadzieję, że z tym Krzysztofem N. też ktoś niebawem zrobi porządek (a chętnych jest wielu) i będziemy mieć z nim spokój (chwała mu będzie za to)
Pozdrawiam wszystkich prawdziwych terrarystów
Może i dużo postów ale w słusznej sprawie w obronie prawdziwych terrarystów a nie terrarystów Na czasie trza walczyć
-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
Brawo Wiciu !!!!
To samo miałem pisać!!!
trafiłeś w samo sedno!!!
-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
Wiciu, miej na uwadze, ze wielu ludzi wypowiada się o sprawie wyłacznie na podstawie tego co jest napisane w GW. A ludzie piszą to co wiedzą z gazety. A tam obraz jest czarno-biały. Ani złego słowa o prowokatorze całego zajścia. Można oczywiście roztrząsać, że Marek mógł być bardziej czy mniej ostrożny, sprzedawać swoje zwierzaki w domu albo przed, a nie za bramą zoo. Nie zawsze takie dywagacje wynikają ze złej woli dywagującego. Tylko nic sensownego to nie wniesie do sprawy.
Dobrze, że naświetliłeś tło całej sytuacji. Ten cały Naczas (znany też chyba kiedyś jako regius, ale nie mam pewności) zrobił "karierę międzynarodową", przez kilka miesięcy na czeskich stronach były ostrzeżenia przed polskim oszustem handlujacym gatunkami jadowitymi (nick: elfur, podejrzewam, że to wszytko ta sama osoba) i niestety generalnie przed Polakami, co u niektórych Czechów tylko wzmogło steretypowy obraz "Polaczka" w Czechach.
Artykuł jest mocno "podkręcony" i to widać na pierwszy rzut oka. No. gdyby tego węża wynosiło się nie "pod kurtką" tylko np. w ręku to dopiero byłby skandal. Zwierzak by zmarzł, a po drodze może jeszcze kogoś by zaatakował !
Niestety siła mediów jest wielka i czasem rujnująca. Pamiętam przypadek faceta z Pomorza oskarżonego o pedofilię, gazety opublikowały taki opis, że wszyscy w okolicy wiedzieli o kogo chodzi, po trzech miesiącach aresztu okazało się to kompletną bzdurą. Nikt nie przeprosił, a facet dzięki mediom ma przesr... na wiele lat.
Szkoda, ze gazeta nie zainteresowała nędzą finansową tego ZOO i nie pocisnęła władz, żeby trochę rzuciły kasą. To wstyd, że taka aglomeracja nie jest w stanie utrzymać finansowania ogrodu na właściwym poziomie.
-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
popieram osoby stojące za Markiem, jednak małe sprostowanie do dr Roberta, regius, elfur, to nie ta sama osoba na 100% wiem że to 2 inne osoby więc na przyszłość jeżeli niejesteśmy czegoś pewni to proszę niepisać a upewnic się i po upewnieniu się pisac na forum a nie odwrotnie albo lepiej wcale niepisac jeżeli niejest sie pewnym....
Pozdrawiam
Serpent
-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
No to sorry dla regiusa, a dla elfura nie, bo musiał nieźle zajść za skórę Czechom jeśli takie teksty za nim puścili.
-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
To i ja sie doloze, niesamowicie dluga wypowiedz Wicia, ale w 100% sie z nia zgadzam. Dla Marka wielki poklon bo to on podniosl terrarium w ZOO.
Pozdrawiam Lk
-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
zgadzam się z Wiciem i Loktokiem, ale z tym terrarium nie przesadzajcie, bo tam też zdarzały się "smaczki" typu karmienie legów sałatą gdy za oknem trawniki pełne mleczy...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum