Dzisiaj o godz. 11.00 przyjechal do mnie facet i powiedzial ze chyba wie gdzie jest moj pies, pojechalem za nim do gospodarstwa jakiegos goscia patrze i oczom nie wierze mojego slicznego owczarka niemieckiego przypalowali na lancuchu zardzewialym w kolo jedna wielka kaluza i rozwalajaca sie buda. slabo mi sie zrobilo, zapytalem tego gospodarza czemu wiezi mojego psa, powiedzial ze sam przylecial i wskoczyl mu normalnie sam na lancuch to wynikalo z gadki. Zawolalem psa imieniem, od razu sie ucieszyl zdjąlem mu ten lancuch i zapakowalem do samochodu.
Jak przywiozlem psa do domu i chcialem poklepac po boku jak zawsze robie to piszczal i ma jakies leki, to gnojek pewnie go uderzyl, dorwalbym szmaciarza to bym udusil ale za reke nie zlapalem. Teraz jest godz. 19,00 pies wykompany i dochodzi do siebie,

Nawt nie wiecie jak sie ciesze ze sie znalazl.

Pozdrawiam BoNo