Z powodu mojego wielkiego zainteresowania zwierzetami i kochania wszystkich przyjolem do domu gołębia na stale. a stalo sie to tak... jade na rowerze (jestem kolarzem ) i widze podrosnietego pisklaka gołębia lezal pod blokiem na ulicy gdzie nie mial szans na przezycie byl za mlody nie latal widocznie wypadl z ktoregos gniazda pod dachem. wziolem go do domu i sie nim zaopiekowalem. karmilem poiłem i tak przez pewien czas az w koncu odczulem ze golab traktuje mnie jak matke i probuje wkladac dziob jak to one robia aby dostac jakies jedzenie od matki/ojca. w koncu nauczyl sie latac latal po pokoju i szlo mu to dobrze wiec czas nadszedl wypuscic ptaszka na wolnosc. dalem go na balkon (2 pietro) na porecz a on jak by nigdy nic zfrunol z poreczy na balkon i wszedl zpowrotem do pokoju i tak co dzienie az w koncu odlecial zaprzyjaznil sie z innymi golabkami ale pod wieczor patrze a on sobie wszedl przez balkon do domu i w swoj kont najadl sie i poszedl spac jak do gołębnika i tak juz zostalo i mam to co w profilu i jeszcze gołebia heheh. jest calkowicie oswojony na dworze daje mi sie dotykac i nie odlatuje wogole sie mnie nie boji lecz innych osob tak. jestem z siebie dumny! nie dosc ze uratowalem zywe stworzenie to jeszcze zyskalem ,,przyjaciela" ktory chyba jest wdzieczny za uratowanie. mama zamiast krzyczec ze mamy jeszcze golebia w domu to jest nawet zadowolona bo to dosc nie typowe