Oto pewna historia która naprawdę się zdarzyła.

W Akademikach Medyka w Krakowie ludzie sobie normalnie chlali w pokoju,
imprezka, jest gites. W pewnym momencie ktoś już nieźle naprany mówi tak:
"Ej, a ciekawę czy taka żarówka to się do ust zmieści?". No i nie
zastanawiając się długo wsadza sobie do gęby. Zmieściła się, ledwo ledwo,
ale siedzi. Ludzie się śmieją, że fajnie itp. Ale w pewnym momencie koleś
zaczyna robić jakieś rozpaczliwe gesty i macha, że nie może wyjąć. Ludzie
się z niego śmieją, że niby sobie jaja robi, bo jak włożył to i musi wyjąć!
Ale gościu widać mocuję się z tą żarówką już dłuższy czas i coraz poważniej
to wygląda. Strach w oczach, szczękościsk z nerwów no i nie wyjmie. Zbić
żarówki nie można, bo wiadomo próżnia to mu szkło pocharata całe
podniebienie i gardło.
>
> Nie ma rady - "jedziemy do lekarza". Zadzwonili po taxe, podjechała,
wsiadają. Taksówkarz jak gościa zobaczył to się zaczyna śmiać, no bo koleś
z żarówką w ryju to niecodzienny widok, ale nic jadą do szpitala i w tym
czasie ten drugi koleś opowiada taxówkarzowi co się stało. Gościu też nie
wierzy, bo przecież "jak się da włożyć to się też da wyjąć!". No nic.
Dojechali, zapłacili taksiarzowi i do lekarz. Lekarz też się ubrechtał, że
czego to te studenty nie wymyślą po pijaku. Obejrzał go i mówi, że niestety
trzeba mu "poszerzyć śmiech"
> skalpelem. Zoperował, zaszył, koleś wyjął żarówkę.
>
> LUZ
>
> Wracają, wchodzą do pokuju, a tam ... siedzi drugi koleś z żarówką w
gębie Nie wierzył, że się nie da wyjąć Jak zobaczył tego ze szwami to
odrazu mina mu zrzedła. No to nic, jadą do tego samego szpitala z gościem.
Zabrał ich jakiś inny taksówkarz. Dojeżdzają, a tu lekarz jak ich zobaczył
to mało się nie poryczał ze śmiechu. Odsłania parawan, a tam siedzi...
taksówkarz z żarówką w ustach