mikrokosmos bardziej mi się podobał - zero moralizatorskiego gadania, same obrazy i muzyka. W 'Genesis' irytowal mnie ten buszmen-szaman, ktory gledzil o galaktykach, atomach i takich tam. Przykład: ja tu rozanielona ogladam zaloty slicznych koników morskich czy ropuch szarych, a tu ciach znowu szaman zaczyna swoje glęęęędzeeeniieee..... I fajnie, ze nie bylo ssaków I bardzo mi się podobał końcowy utwór