Daf na zjeździe w Firleju zafundował nam maraton czegoś.....nawet trudno to nazwać, ale dalekie to było od mojej definicji "muzyki". Trafił akurat na chwilę słabości, jednym słowem nie miałem dość energii aby wstać i dać mu w łeb i zmuszony byłem do wysłuchiwania tego.....czegoś. Mógł wtedy posłuchać U2, nie wspominałbym go z otwartym nożem To chyba tyle......