Ostatnio spotkałam się, nie będę przynudzać, jak,gdzie i po co,z przemiłą rodziną (mamusia, tatusia, dzieci dwójka). W każdym razie, rozmawiając z nimi trochę, dowiedziałam się (zgroza),że ich dwie przemiłe pociechy (lat siedem i cztery)są wegetarianami, jak też ich rodzice. Nie jedzą mięsa, nie jedzą także ryb.Nie czepiam się rodziców,są dorośli, nie rosną, ale dzieci? Patrzyłam, jak wcinały soję, tofu i inne tego typu rzeczy. Uważam,że w takim wieku to przesada, i to przesada duża. Nie musze chyba pisać, czym to grozi, ani jak bolesne mogą być skutki. Przeszłam na wegetarianizm, jak miałam lat 13, a właściwie 12. W domu panowała żałoba. W każdym razie,po jakimś czasie miałam początki anemii. Nie zrezygnowałam co prawda z jedzenia czerwonego mięsa,ale przez różne zakazy musiałam zacząć jeść ryby. Zaciągnięto mnie siłą do dietetyka.Łykałam ogromną ilość witamin.Ciekawa jestem, jakie te wegetariańskie dzieci będą miały problemy...Bo będą miały, z pewnością.Dlatego błagam Was, moi kochani, nie przechodzcie na wegetarianizm, jeśli nie przestaniecie rosnąć(ja dopiero niedawno przestałam jeść ryby, wbrew rozsądkowi).A jak przechodzicie, to powoli, nie jednego dnia na obiad goloneczka, a następnego marcheweczka. Przepraszam Was, drodzy moi, że powracam do tego przerabianego niejednokrotnie tematu., mam nadzieję,że mnie nie pomordujecie. Kochani admini, jeśli uważacie,że to ,,stary" temat, po prostu wykasujcie.