Ale to tylko w przypadku, gdyby hodowca podpisał umowę.
Gdy miałem na sprzedaż szczury to tylko dzwoniłem i pytałem, czy mogę przyjechać.
Gdyby pani ze sklepu chciała się ze mną skontaktować, to by jej się nie udało.
Zresztą naszym urzędnikom i tak nie chciałoby się robić nalotów w sklepach zoologicznych bo powszechnie wiadomo, że żaden normalny i szanujący się obywatel nie chce mieć do czynienia z tymi wszystkimi paskudztwami, które tam są trzymane.