Z wymienionych najbardziej chyba spodobał mi się swego czasu "Pi" i "Gra". Wskazuję z czystym sumieniem. Po "28 dniach później" rozglądałam się w biały dzień. Z "Dziewiątych wrót" i "Adwokata diabła" leje się kicz na podobieństwo lukru, i nie jest to rodzaj wypromowanego (pornokiczu lynchowskiego, który też trzeba potrafić charakternie sklecić. Ot, takie kino familijne. Nieco mniej przerysowany jest w tej kategorii steampunkerski "Harry Angel" (steam=wiek pary; stąd określenie na okres fascynacji przemysłem w klimatach wizualnych, dajmy na to, Juliusza Verne'a, czy też: zamiast mrocznej, industrialnej przyszłości, jak w cyberpunku, mamy tu mroczną, industrialną PRZESZŁOŚĆ). Z dziedziny dramatu, niepodzielnie-i-wciąż, opisywany już przeze mnie "Nakarmić kruki" ("Cria cuervos") Carlosa Saury, Hiszpania 1976.
Chciałabym też poprosić kogoś zorientowanego o wskazanie co bardziej interesujących steam/cyberpunkowych, tudzież z dramatu psychologicznego pozycji.