neo, 9) i 12) znam, to stare :P

a ja mam jeszcze dwie anegdotki "terrarystyczne":
1)Sala bioogiczna, środek lekcji. Gośka i inne dziewczyny chichoczą.
Biologica - Dziewczny, co się tam dzieje w ostatnim rzędzie? z czego wy się tak smiejecie?
Gocha - Bo ONA się do nas śmieje! (i wskazuje na akwarium, w którym pływa wielki aksolotl z pyskiem przy szybce)

2)Znowu biologia, cisza, senny spokój. Nagle rozlega się głośny stuk. Daria woła z paniką w głosie i wskazuje na akwaium - "Proszę pani, żółw się zaklinował!!!". Biologica podchodzi do akwa i uwalnia czerwonolicego, który zablokował się miedzy kamieniem a ścianką akwarium, ale niechcacy przewraca go na grziet. Zółw jest teraz całkowicie pod wodą, bezadnie macha łapkami i wyciąga rozpaczliwie szyję do powietrza. Dziewczyny znowu z przejęciem wołają o pomoc. A Biologica na to: "Zostawcie go, jak się sam nie odwróci, to najwyzej sobie zdechnie". Nagle jakimś cudem żółw odwraca się spowrotem na brzuch. Dziewczyny głośno wzdychają i zaczynają klaskać.

A propo naszego zolwia nazywa się Alfons, i jak piszemy sprawdziany, czyli kiedy jest w klasie względny spokój, psorka go wypuszcza na podłogę, żeby sobie połaził. Niestety żółw ma tendencje do perfidnego gryzienia nas w buty i sznurówki, a gdy nas udziabie i krzykniemy albo przeklniemy, Biologica z rodosno-szatańską miną wpisuje nam uwagi za przeszkadzanie na lekcji <lol>