krótka historia o tym jak moja matka przestała cierpieć na arachnofobię ;-)

gdy przytaszczyłem do domu Stefana, mówiła, że w życiu się do niego nie zbliży.

do tej pory najwiekszym jej zmartwieniem było nagłośnienie mojego pokoju - mam maluteńki pokój w którym wzmacniacze (pionieer 506, diora 504, diora 442) generują w połączeniu z kolumnami sporą dawkę "hałasu" (sam pionek ma 4x100W sinus)

Stefan nie przepada za bassami więc ostatnio piecyki pracują na obrotach nie przekraczających 1/8 mocy (buuu, nie czuję już nawet przyjemnego masażu kręgosłupa...).

starsza zuważyła, że przestałem po pracy "nagłaśniać osiedle"...
gdy powiedziałem jej, że to przez Stefana - przyjeła to bardzo pozytywnie, jednocześnie obdarzyła go niesamowitą sympatią ;-)

panowie i panie:
wczoraj wieczorem moja matka, (gatunek strachlivus maximus) nakarmiła Stefana pimkami (których, notabene się strasznie brzydzi ;-)

morał:
sąsiedzi zadowoleni (mieszkam w bloku), starsza przestała narzekać na hałas i co lepsze - polubiła kędziora :-)