Sprawa poruszona przez Jaca i przeze mnie ma inny charakter. Jemu chodzi o potencjalne korzyści dla organizmu człowieka wynikające z wegetarianizmu, mi o korzyści psychologiczne i aspekt etyczny związane z jedzeniem lub niejedzeniem mięsa.
Mam wątpliwości co do wyników badań przytoczonych przez Jacę. Norniki, muszki owocowe i szczury to klasyczni roślinożercy (z wyjątkiem wszystkożercy szczura), byłoby dziwne gdy żyły dłużej na mięsnej, nienaturalnej dla nich diecie. Zapewne wzięcie kota, psa i tchórzofretki i wciskanie im pokarmu tylko roślinnego byłoby równie szkodliwe dla nich jak dla roślinożerców mięso.

Człowiek jest "śmieciojadem"; wszystkożercą, z punktu widzenia układu pokarmowego powienien jeść głównie rośliny z niewielką domieszką mięsa. W stosunku do przeszłości teraz człowiek je zapewne za dużo mięsa, kiedyś udało się upolować raz na kilka tygodni, teraz padlina w supermarkecie leży całą dobę. Najbliżsi nasi krewniacy są głównie roślinożerni: goryl i orangutan -wegetarianie w 100%, szympanse głównie rośliny, a raz na parę tygodni mięsko ( w międzyczasie trochę robaczków.