Temat szeroki jak morze...
Nie mam nic przeciwko "wojujaca feministka/homoseksualista/ateista/fanatyk religijny =)". Kazdy próbuje załatwić jakiś swój interes więc nie bardzo rozumiem co w tym złego. Gdyby zakazać całkowicie hodowli zwierząt egzotycznych w domach (np. jak w Norwegii) to doszedłby jeszcze "wojujący terrarysta" .
Ja mam szczęście bo w domu wegetariaństwo się szerzy, a w pracy i wśród najbliższych znajomych tak ok. 30-50 % to wegetarianie lub półwegetarianie (czyli np. z mięska konsumują ryby). Nie czuję się więc izolowany. Nie wiem jak można pogodzić tzw. miłość do zwierząt z jedzeniem mięsa. Dla mnie to dwie sprzeczne, wzajemnie wykluczające się rzeczy. Albo w tej pierwszej, albo w tej drugiej widzę hipokryzję. Głaskam kochanego pieska (albo nawet świnkę wietnamską) a drugą ręką pałaszuję szyneczkę ze świnki, która przeszła coś w rodzaju obozu koncentracyjnego. Jestem w stanie zrozumieć ludzi którzy nie mają zielonego pojęcia o psychologii zwierząt, ale nie rozumiem ludzi którzy wiedzą na ten temat więcej a mimo to jedzą mięso.


Prafrazując wcześniejszą Serpenta wypowiedź:
Ps. u mnie w żadnym wypadku nie jest do podłoże fizjologiczne tylko raczej ideologiczne....