-
Re: zwierzeta w filmach
Dwa przykłady(a jak tak,to jeszcze trzeci)
1.W "Pustyni i w puszczy"-(nowa wersja) jest migawka w której dobry obserwator dopatrzy się wypoczywającego na krzewie Pytona tygrysiego(!!!)-bez komentarza....
2.Na moim osiedlu w Lublinie ok.2 mies. wstecz Straż miejska i policja polowała na "bardzo groźnego węża" z pałkami i przy wsparciu Straży pożarnej.Oczywiście było wielkie zbiegowisko okolicznej ludności-wielce zagrożonej;-).Ludność owa pomagała stróżom porządku kamieniując biednego węża.Został on na szczęście zabrany przez mego kolegę,który ongiś miał sklep zoo,niestety za późno.Żył jeszcze pół godziny.Mnie niestety(a może na szczęście dla słóżb porządkowych,bo tymi pałkami to ja bym ich...) nie było wtedy w mieście.Okazało się że to Zaskroniec zwyczajny,który albo przypłyną sobie rzeczką Bystrzycą na zwiedzanie miasta, albo został przywieziony przez jakiegoś dzieciaka z wakacji.Niestety poznanie pięknego miasta Lublina było dla niego ostatnim przeżyciem w życiu.
Przyznać,z radością, muszę że Policja nie zawsze jest "milicją".Dzięki nim udało mi się raz uratować (no, może nie do końca, bo jedna padła z wyczerpania) dwie jaszczurki-Żułtopuziki bałkańskie,Goszcząc kiedyś w szkole w Puławach z "żywą lekcją przyrody" spotkałem rodzica jednego z dzieciaków-komendanta Policji w rzeczonym mieście.Poprosił mnie o nr. telefonu na wypadek niestandartowej interwencji.No i przydało się.Ktoś wyrzucił te jaszczureczki na działkach i zapanował tam wielki strach.Gdyby nie zadezwonili i gdybym ich nie złapał to pewnie skończyłyby jak wspomniany wcześniej Zaskroniec...
Wniosek z tego jasny-człowiek to ( w większości) bezmyślne bydle, który zabija to czego nie zna-bez próby zrozumienia.
3.No i ten trzeci przykład-odbiegający od tematu, ale świadczący o ludzkiej niewiedzy(i czymś jeszcze....).Dziś miałem występ dla dzieci(pracuję jako iluzjonista).Często w takich wypadkach biorę ze sobą węża( nie tyle dla kasy-zawsze jest niespodzianką-ale po to by dzieci za młodu poznały że wąż to nie oślizłe zwierzę).Z początku było normalnie.Dzieci wpierw nieufne zaczynały podchodzić,głaskać, przekonywać się jak miły wąż jest w dotyku,że nie jest krwiożerczą bestią,że nie dusi ludzi tylko to co może zjeść i tylko wtedy gdy jest głodny.Aż tu nagle podchodzi elegancko ubrany facet podsyłając najpierw swoje dzieci do głaskania i wypytując je jaki gad jest w dotyku,a dopiero potem decydując się na samodzielne twego typu doświadczenie.No i pyta co to za gad?Odpowiadam-zgodnie z prawdą,że 8-io letni samczyk Boa dusiciela(2,25cm).A gość, otoczony wianuszkiem swej rodzinki,udając guru oświadcza że to niemożliwe bo jest nauczycielem biologii w liceum i oglądał film z którego dowiedział się,że Boa dusiciele w drugim roku życia osiągają 5(!!!) metrów długości!!!!Niestety nie potrafiłem przemówić mu do rozumku(bardzo małego).Boże chroń przed takimi nauczycielami naszych dzieci!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum