Dzisiaj postanowiłem sobie wreszcie zrobić porządki u skorpów (postanowiłem raczej zostałem zmuszony)

W sumie nic ciekawego gdyby nie ingerencja rejonu energetycznego w Janowie lubelskim

Ale od początku
Po otwarciu pojemnika stwierdziłem, że pasowałoby zobaczyć jak samica wygląda (nie pokazywała się od tygodnia a jest gruba jak balon), bo albo zwiała albo urodziła.
Kicha ani jedno ani drugie tyle, że jak podniosłem kryjówkę to samica chwyciła się jej a samiec został na ziemi (typowy facet jak najedzony to wszystko olewa).
I tu właśnie wkroczył rejon energetyczny a po ludzku odłączyli mi światło :/

No i się zaczęła jazda jak położę kryjówkę to przycisnę samice albo zgniotę samca (obie wersje do du,…) i tak siedzę sobie z ręką w nocniku (znaczy terrarium) i czekam na zmiłowanie. 10-12 minut (najdłuższe w moim życiu), po czym „stała się światłość” no niestety samica poszła sobie na wycieczkę.
W sumie żadna nowość (przy jej tępię daleko nie zaszła), więc zacząłem jej szukać i …
Znowu zgasło światło

W tym momencie miałem prawie zawał samica sobie biega ciemno jak u murzyna w … (mniejsza o to gdzie) a ja stoję na środku pokoju nie mogąc podejść do drzwi, bo a nuż na nią nadepnę albo otwierając drzwi ją przygniotę.
Kolejne 5 minut z życiorysu

Obecnie prąd jest (przynajmniej na razie) samica siedzi w terra a ja mam taki poziom adrenaliny, że przez tydzień będę chodził bez snu (non-stop).

Nauczka na przyszłość nigdy nie majstrować przy zwierzakach w nocy.