Sprawa ma (miała) się tak.

Kumpel (lat 13) mojego młodszego brata kupił sobie zbożówkę (tj. wąż ) po promocyjnej cenie od swojej cioci (chyba miała coś koło 120cm), która ma sklep zoologiczny. Podobno(!) zbożówka nie miała, źle bo dostawała jedzenie, względny spokój, odpowiednie terra, temp i wilgotność.
Był jeden problem: wąż nie był przekonany do żywego pokarmu (ruszających się myszy) i jadł tylko zdechłe.
Kumpel mojego brata był tym bardzo niepocieszony i chciał koniecznie nauczyć swojego węża jedzenia żywych myszy.
Przez kilka miesięcy nie słyszałem nic o tym co się z tym wężem dzieje, aż tu ostatnio mój brat komuś opowiada, że jego kumpel miał przez poł roku węża i mu zdechł.
Okazało się, że wrzucił wężowi żywą mysz, która zaatakowała węże więc ją szybko wyciągnął. Na ogonie gada (w miejscu ugryzienia) pojawiła się po pewnym czasie narośl, mój brat radził koledze, zeby ten poszedł do weterynarza. Kumpel stwierdził, że pujdzie później i na tym temat się skończył. Narośl się rozrastała i rozrastała..... (ktoś juz wie co to mogła być za narośl? )
i rozrastała.....
i rozrastała.....
i rozrastała.....
i rozrastała.....
i rozrastała.....
i rozrastała.....
i rozrastała.....
i rozrastała.....
i rozrastała.....
Aż wkońcu kumpel poszedł do weterynarza i się okazało, że to gangrena. Wężowi amputowano ogon (jedyne wyjście przy takiej wielkości), ap o kilku dniach zdechł (wąż, a nie ogon ).

Wszystkie te szczegóły opowiadał mi brat więc pewnie coś jest przekręcone ale najważniejszy jest morał z tej opowieści.

Jeżeli wrzucasz żywą mysz lub szczura do swojego węża licz się z tym, że role mogą się obrócić na niekorzyść węża.
A jeżeli juz coś się stanie to się pytaj na forum co robic dalej bądź do weterynarza odrazu!!!!


Pozdrawiam,
Łukasz