jakis czas temu z przyczyn technicznych musialem wyjechac na tydzien.. po powrocie oczywiscie zajrzalem co u pajaczkow i z wielkim zalem ujrzalem mala (l3) parahybane cala w plesni!!! widok okropny ;(.. nie wiem jakim cudem tak szybko sie rozprzestrzenila.. nie mam zamiaru gdybac bo jakby na to nie spojrzec winny i tak jestem ja .. mam nadzieje ze nikomu nigdy cos takiego sie nie przydazylo i nie przydazy (mysle ze widok bardziej wstrzasajacy niz przygnieciony pajak ;(( )!!! zaraz po 'wypadku' z parahybana musialem zmienic podloze u boehmei'ki l4 (moja nadwrazliwosc kazala mi cos zrobic z drobnymi bialymi plamkami).. podczas przenoszenia pajaczka do drugiego pojemnika cos go tknelo zeby zrobic mi na zlosc i wyskoczyl mi na biurko z biurka na klawiature a z klawiatury na ziemie!!!! myslalem ze dostane zawalu jak zobaczylem jak leci na gumolit (2 pajaki w ciagu tygodnia poszlyby do piachu!).. wlecial mi pod biurko.. jakos go stamtad wygrzebalem przyjrzalem sie z kazdej mozliwej strony i na szczescie wszystko z nim bylo ok.. zyje i ma sie dobrze.. obecnie l7 i mam nadizeje ze bedize z niej piekna samiczka pozdro all

p.s.
sorry ze sie tak rozpisalem :/