Na poczatek witam wszystkich forumowiczow, tak sobie czytalem to forum z Waszymi doswiadczeniami i rowniez ja mam historie ucieczki.
Stalo sie to dokladnie tydzien temu, poniedzialek po 8 rano w porze pierwszego rannego przegladu pajaczkow maly murinus usambara L2 gdy chcialem wyciagnac niedojedzona pinke wystraszyl sie i zaczal nagle szybko biegac po sciankach pojemniczka..
Cala operacja byla robiona "w powietrzu" nad podloga i pajaczek szybko wbiegl mi na reke po czym spadl, oczywiscie szybko zareagowalem proba lapania dezertera jednak mlody wygral nie wiem jak zrobil slalom wokol ciuchow rzuconych na podloge ale udalo mu sie.
Pol dnia szukalem malucha wiekszosc mebli w moim pokoju zostala przesunieta, nawet listwa przy scianie gdzie maluch zwial zostala oderwana, niestety poszukiwania byly na nic.
Poznym wieczorem rozstawilem cztery "pulapki" w pokoju wlokno kokosowe dobrze nawilzone+kryjowka z pojemniczka po filmie.
"Pulapki" byly codzienie nawilzane i sprawdzane jakies 3 razy dziennie nic w nich nie bylo i zlikwidowalem przedwczoraj.
nie cale dwie godziny temu polozylem sie na chwile i nakrylem koldra gdy poczulem ze cos mi chodzi po udzie, na poczatku myslalem ze tylko koldra sie jakos obsunela ale jednak nie..
delikatnie sie odkrylem, patrze a tam chodzi maluch
zapalilem swiatlo i od razu wyladowal w swoim pudelku z dobrze nawilzonym podlozem i pinka, wlasnie wcina

jesli ktos dobrnal do konca tego posta to gratuluje i ztcze wszystkim zeby kazde znikniecie czy ucieczka zwierzaka sie konczyla happy endem
pozdrawiam