w sumie to mialem taki przypadek... napisze w bardzo duzym skrocie... mam legwana, a jakos miesiac temu legwan z winy [nie napisze], ale nie z mojej zwial mi.... zwial do takiego "ogrodu" gdzie jest w pip krzakow, drzew itd... zwial mi okolo 13.00 .... .... poszukiwania trwaly do okolo 20, lecz nic z tego... komary gryzly, pokrzywy itd...

na drugi dzien, spalem sobie smacznie.... i okolo godziny 6.00 rano, ojciec przyniosl mi legwana do domu, legwan byl poza domem cala noc, byl strasznie ciemny i zimny, ale zyl! ojciec znalazl legwana na takim garazu ktory przylega to tego ogrodu, garaz ten jest pokryty barankiem i ma kolor bialy, legwan sobie na nim spokojnie byl, siedzial, wisial czy jak kto woli.... mysle ze wlazl tam dlatego, ze bialy kolor skojarzyl mu sie z firanka u mnie w pokoju na ktora zawsze wchodzi nie wiem czy to cud, czy cos normalnego, ale szkoda mi bylo zwierzaka, ja go skreslilem na pewna smierc... jakby co ludzie nie poddawac sie!!!!

to byla moja historia, w 100% autentyczna.

ps.- legwan [70cm] ma sie dobrze i niedlugo zamieszka w nowym terrarium [180x100x80]

pozdrawiam!