Już prawie o tym zapomniałem jednak aby rozweselić tę listę warto chyba
o moim przypadku napisać:-)

W ubiegłym roku wybrałem się z rodziną do krewnych na Mazury. Oczywiście nie mogłem zapomnieć o moim wiernym towarzyszu -legwanie
zielonym. Jak to często bywa podczas konfrontacji z moim wujkiem i bratem nie mogło zabraknąć napojów rozweselających a tak się złożyło że było to piwo o patryjotycznej i historycznej nazwie "Jurand". Po zapoznaniu się z "historią" -a nie "przeczytałem" więcej butelek niż trzy...
przyczepiłem się do mojego wiernego druha -legwana. Po tej niewielkiej ilości "historii" postanowiłem mojego zielonego brata przedstawić mojej "białoczerwonej" rodzinie. Wszyscy byli oczywiście zachwyceni a ja najbardziej. W pewnym momencie zachwalając mojego zielonego kolesia
jaki to on jest pojętny i inteligentny chciałem go pocałować -eh Jurand się chyba zemścił bo legwan w tym momencie z całej siły ugryzł mnie w usta. Mało tego ugryzł i nie chciał puścić. Wisiał mi jaszczurek na ustach
i z pasją poszarpywał a z moich ust płyneły krople krwi. Oczywiście nic mu za to nie zrobiłem bo jak powszechnie wiadomo legwan to zwierze nie oczytane i nie znające się na historii naszego narodu jednak od tamtego czasu staram się unikać zagranicznych pocałunków.

Mam nadzieję że ta prawdziwa histoja was terrarystów trochę "zozrusza"
bo chyba niektórzy zbyt poważnie traktują swoje hobby.