"4) Oprócz tych spraw czysto prawniczych należy też napisać o praktycznej stronie tego ‘dokumentu’, otóż nie daje on ŻADNYCH możliwości zidentyfikowania okazów, dla których został wystawiony. Wszystkie boa tęczowe znajdujące się na terytorium Polski można by pod to podpinać, nawet data wystawienia dokumentu weterynaryjnego nic nie daje, bo przecież wet. nie był świadkiem porodu tylko zobaczył żywe okazy i przyjął oświadczenie posiadacza o ich urodzeniu, zapewne nie dociekał nawet czy swoim wyglądem (wielkością) uprawdopodobniają datę urodzin podaną przez posiadacza. A jeśli nie wiadomo, do którego boa odnosi się dokument, to tak, jakby nie odnosił się do ŻADNEGO (to tak, jakby w dowód rejestracyjny samochodu wpisać >>fiat126p<< bez numeru nadwozia - o każdym fiaciku można by wtedy powiedzieć, że to jest jego dokument).

A wystarczyłoby zobaczyć jak zrobili to inni, np. Niemcy: okazy mają wydawane indywidualne świadectwa, które zawierają numer kodowy elektronicznego implantu (mikroczip vel transponder) wszczepianego zwierzętom o masie ciała powyżej 200g (żółwie - powyżej 500g, bo część masy ciała to skorupa) a u zwierząt mniejszych (lżejszych) do świadectwa załącza się dokładny opis ze zdjęciami, które w określonych przepisami odstępach czasu podlegają aktualizacji (wymianie na nowe).


Podsumowując, dla mnie ten załączony przez Ciebie kawałek papieru ma wartość co najwyżej pamiątkową, do powieszenia sobie nad terrarium. Ale w takim bałaganie jaki panuje w Polsce wszystko jest możliwe, choć nie zawsze zgodnie z literą prawa."


ZGADZAM SIĘ Z TOBĄ W 100%!!!!