Tak to jest, jak sie zabiera za hodowle gatunkow o ktorych nie ma sie pojecia. Martwego nie ma co podawac, wdowie ofiara musi sie ruszac, inaczej nie zaatakuje, a wyplacze z sieci i zrzuci na ziemie. Jedyna szansa to muszki, skoczogonki, zywa ochotka ( chociarz ona sie kiepsko rusza ), daphnia ( dlugo sie nie porusza, ale sprobowac mozna ) czy cos, co mniej wiecej nazywa sie "szklarka" "szklirka" cos takiego.