Witam! Muszę się podzielić swoim szczęściem, bo nosi mnie z radości od wczoraj. Oto moja historia: miesiąc temu kupiłem sobie kędziora L1 bez wiedzy mojej żony. Ponieważ jedyną rzeczą której się w zyciu bała to były pająki to przez tydzień miałem gadanie, szantaże itp.Istne piekło!! Potem zaczęła tolerować. Pewnego dnia, gdy wróciłem z pracy powiedziała mi, że oswajała pająka i puściła go sobie na rękę (jest blondynką). Wryło mnie!!. Ale to jeszcze nic. Wczoraj oznaimiła , że kupiła mi pod choinkę jeszcze jednego kędziora i smithi, a dla siebie tylko Nhandu coloratovillosusa.
Co jest? Czy ktoś miał podobny przypadek? Ja chyba śnię i nie chce się obudzić. Gdzie się podziała jej arachnofobia?