Wreszcie miałem okazję prześledzić dziś cały proces linienia u dużego pajączka (teraz l10). Dotychczas Helmut'a robiła to w norze i nie miałem okazji dokładnie obejrzeć tego zjawiska. Oto ciąg zdarzeń:

Jakieś 1,5 miesiąca temu przestała jeść i zrobiła się mniej ruchliwa. Z każdym dniem coraz słabiej reagowała na bodźce i tylko przesuwała się w kierunku żródła ciepła.
Jakiś tydzień temu zaczęła intensywnie rozsnuwać pajęczynę po dnie terrarium i lekko wyrównywać podłoże na kształt kolebki. Główną kolebkę zaczęła tworzyć jakieś cztery dni temu, rozsmarowując pajęczynę po ścianach terrarium. Robotę skończyła dziś koło 16.00.
O 17.00 zrobiła komendę "zdechł pająk" i ładnie wyciągnęła się na podłożu, stroną brzuszną do góry. Pająk leżał lekko pod kątem. Głowotułów położony był trochę wyżej niż odwłok.
O 17.40 zaczęła wykonywać gwałtowniejsze ruchy odnóżami i chelicerami.
O 18.00 rozsunęła na boki odnóża i inne "przydatki".
O 20.30 nastąpiła główna część linienia. Przez następne 20 minut podziwiałem różne stadia "rękawiczki".
O 20.50 uwolniła wszystkie nogi, lekko je prostowała i poruszała nimi. Pająk był lekko szarawy. Pięć minut później wydawał się całkowicie wybarwiony (poza kolcami jadowymi oczywiście). Włoski na nogach były jeszcze posklejane, więc doskonale widać było pazurki.
O 21.00 Nastąpiło "czyszczenie" odnóży, pająk pocierał je o siebie. Zastanawiałem się nad rolą rytmicznego uderzania nimi o siebie, chyba chodzi o napływ hemolimfy?
O 21.15 pająk złożył nogi do tyłu i wyeksponował swoje kolce jadowe. Suszy się. W tym momencie usunąłem starą wylinkę (jest jeszcze mokra od "smaru", specjanel warstwy rozpuszczonej chityny i wydzieliny specjalnych gruczołów). Upewniłem się ponownie, że Helmut jest stu procentową samicą

PS. To moja pierwsza widoczna "duża wylinka", jestem pod wrażeniem