Wczoraj calkiem niespodziewanie (dla mnie) moj bialokolanowy L4 zamienil sie w L5. Niespodziewanie dlatego, ze od dawna czekam na wylinke u smithii i bohemei, a tu :> Jesc przestaly solidarnie wszystkie, chyba z powodu upalow Wszystko poszlo sprawnie, wieczorem siedzial sobie w kacie, a rano lezal na plecach na wysciolce z pajeczyny, a obok stary garnitur. Teraz juz troche stwardnial, chodzi juz nawet.

No i wlasnie, nie pisze, zeby opisac jak to pajak wylinial, ale w zwiazku z tym, ze dzisiaj przyszly zamowione pajaczki. Wsrod nich byl H.hercules.
Pajaki przyszly w pudelkach po kliszy. Sedno sprawy w tym, ze ten hercules wzial i wylinial w czasie drogi... Po otwarciu pudelka zobaczylem wylinke, w pierwszej chwili pomyslalem, ze nie wytrzymal transportu (listonosz przyszedl o 9 rano wyrywajac mnie ze snu i jeszcze lekko zaspany ogladalem nabytki :> ) i odszedl do Wielkoego Manitu. Gleboko westchnalem nad marnoscia swiata i wtedy domniemany trupek odfrunal na podloge i odslonil 2 nogi wlasciwego herculesa. Spotkaliscie sie z takim przypadkiem kiedys?

No i pytania: czy pajaki potrafia kontrolowac wylinke? Tzn czy moga ja np odrobine opoznic? Chyba warunki w transporcie nie byly zbyt sprzyjajace.
Drugie: jak to jest z odpornoscia pajaka na urazy swiezo po wylince? Bialokolanowy wygladal na takiego, co to mu pinka moze nogi polamac, a hercules przetrwal transport...

Ale sie rozpisalem. Wszystko przez to, ze jestem naprawde zdziwiony.