U mnie trafiło całą hodowlę Elliptorhina chopardi - też madagaskarskie, tyle że troszkę mniejsze od portentosa :]
Objawy podobne - na plecy i po jakimś czasie zgon. Jednego dnia padło mi 9 dorosłych osobników naraz - w ciagu kilku godzin wszystkie leżały na plecach..
Dawałem nowe podłoże, zmieniałem pojemniki, kombinowałem z wilgotnością i pokarmem, osobniki które leżały na plecach wyrzucałem zanim zdechły - tak żeby reszta załogi nie zabrała się za konsumowanie kolegi. Gdy tylko na chwilę zaniedbałem np wynoszenia zwłok, od razu zaczynały padać.. Z początku myślałem że choróbsko przyszło z paroma osobnikami tego samego gatunku, które podrzucił mi kolega. Część hodowli trzymałem jednak oddzielnie, ale mimo to one też padły, choć nie miały stycznosci z osobnikami pochodzącymi od kolegi.. (możliwe jednak, że w jakiś sposób przeniosłem tego 'syfa' i na nie).
Próbuj - może uda się je uratować. Nie zostawiaj zapleśniałego pokarmu (może to im przeszkadza - chociaż u innych moich karaluchów tego nie zauważyłem). Podziel hodowlę na kilka grup i trzymaj je oddzielnie. Może spróbuj podłoża z wiórów - ja tak czasem trzymam Blaberusy... Acha - trzymałem w pojemnikach obok np Blaberusy, cinerea i nievea i nie zauważyłem żeby się zaraziły, ale kto wie...
W każdym razie - powodzenia życzę =:]