tez przylaczam sie do opinii, ze dobrze iz sa tacy ludzie jak TY, ktorzy przygarniaja nie tylko piekne i zdrowe zwierzeta dzieki Ci za to..pozdrawiam Ren
tez przylaczam sie do opinii, ze dobrze iz sa tacy ludzie jak TY, ktorzy przygarniaja nie tylko piekne i zdrowe zwierzeta dzieki Ci za to..pozdrawiam Ren
I to jest właśnie kwintesencja problemu. Gdyby jednak rzecz była prosta (świetny weterynarz mówi "przebijamy"), to byłoby już dawno po sprawie. Ale, jak wspominałem, opinie bywały sprzeczne. Ja też nie jestem pewiem czy jakiś zabieg ma sens, bo żółw funkcjonował tak wiele lat przed trafieniem do mnie (wypadek był dawny, gad został znaleziony... w lesie przez "znajomych znajomych"). Nie mam pojęcia czy ma on w ogóle nos zdolny do odczuwania zapachów. Może po latach zwyczajnie wszystko jest już wewnątrz zaklejone i zarośnięte (gad od zawsze oddychał pyskiem). Ba, może miał ten układ zarośnięty od urodzenia! Rzecz jest dyskusyjna i właśnie dlatego rzuciłem tu ten wątek.Ale czy nie bylby "szczesliwszy" gdyby mogl oddychac normalnie i czuc zapachy?
Tu w ogóle nie ma dyskusji. Zostawiamy jak jest. Powieka jest co prawda częściowo zrośnięta, ale otwór jest mniej więcej wielkości źrenicy, a więc żadne cięcie nie wchodzi w grę.Jesli chodzi o to oko, to juz naprawde trudno cos poradzic i tu znowu wet sie klania. Moze lepiej byloby to zostawic, bo to calkiem powazny zabieg.
Ten żółw w ogóle jest ciekawy, bo sprawia wrażenie... upośledzonego umysłowo. Jest zadziwiająco ruchliwy, sprytny i zaradny życiowo (np. zawsze zajmie najlepsze miejsce, wraca z każdego punktu mieszkania itp.). Ale zachowuje się, jakby nie miał żadnego poczucia niebezpieczeństwa. Inny słabowidzący (zaćma) chodzi powoli, z głową przy ziemi, uważnie ogląda każdą zmianę podłoża (np. granicę między wykładzinami). Nie ma mowy, aby spadł np. ze stołu.
Połamaniec sadzi wielkimi krokami do przodu. Jak puknie nosem w ścianę, to się rozejrzy i pójdzie w inna stronę. Postawiony blisko brzegu przepaści (oczywiście w sposób kontrolowany) spada i nawet się nie przejmuje - idzie dalej i nie wyciąga żadnych wniosków. Jedząc obraca się w stronę widzącego oka - przez lata nie potrafi zrozumieć, że widzi tylko jednym i jedzenie jest z przodu, a nie z boku (ale jak jest wokół, to zawsze w coś trafi :-).
Niedawno miałem problem z okiem u innego żółwia (był osobny wątek) - przez pewien czas patrzył tylko jednym, podobnie jak Połamaniec. Ale jadł bez kłopotu. Błyskawicznie zorientował się, jakie poprawki "w celowaniu" trzeba wprowadzać. Obserwowałem to z dużym zainteresowaniem, właśnie pod kątem Połamańca, który wyraźnie nie jest w stanie skojarzyć prostych faktów. Jest więc możliwość, że ten żółw od urodzenia był "uszkodzony", i właśnie dlatego uległ wypadkowi.
Pozdrawiam
Paweł Rajewski
Jeszcze a propos tego nosa, to czy nie mozna by zrobic jakiegos prezswietlenia, ktore by ukazalo, czy nos jest zarosniety calkowicie czy nie.
Moze powinienes posluchac weta, ktory zrobi zolwiowi badania i powie Ci jakie masz opcje oraz wyjasni np. ze jego zdaniem trzeba cos zrobic z tym nosem i dlaczego, albo nic nie ruszac i dlaczego.
Mozesz wysluchac opinii kilku wetow, wrzucic je na forum i jeszcze podyskutujemy.
Mysle, ze to przeswietlenie mogloby cos pomoc w podjeciu decyzji, ale nie jestem lekarzem i nie wiem czy "to sie da tak zrobic"
Nie wiem, czy to jest technicznie wykonalne. Mam kilka prześwietleń moich żółwi, robionych przy różnych okazjach i nie widać na nich takich szczegółów jak milimetrowe dziurki w nosie (czy jakieś kanały do nich prowadzące). To raczej dość ogólne "widoki" - kości, jelita... Raczej obiekty duże. Ale faktycznie to jest jakiś pomysł. Czy ktoś robił może takie szczegółowe zdjęcie głowy żółwia?czy nie mozna by zrobic jakiegos prezswietlenia, ktore by ukazalo, czy nos jest zarosniety calkowicie czy nie.
Co do tych opinii, to jak wspominałem sprowadziły się do stwierdzenia "nie ma co zwierzaka męczyć". Opinia przeciwna pochodziła od osoby, która kiedyś mi (innego) żółwia uszkodziła nadmiernym przycięciem dzioba, co zepsuło mu zgryz. Ostatnio też jeden z moich gadzików dostał się w ręce weterynarza, który przy okazji innego zabiegu "odrapał" mu pysk uszkadzając oko (na szczęście wróciło w 90% do zdrowia)... Nic więc dziwnego, że przychylam się raczej do opinii osób podchodzących do żółwia z większą ostrożnością. Bo co by nie mówić to nie jest przedmiot do zreperowania - szczególnie, że chodzi o głowę... Nie wiem, może nie mam racji, ale przede wszystkim nie chcę gadowi zaszkodzić.
Natomiast podjęłem pewne działanie na własną rękę, ale rozłożone na raty.
Sytuacja wygląda tak, że u zdrowego ("normalnego") żółwia lądowego przednia część głowy ("twarzy") jest pionowa i w niej są dwie dziurki do oddychania, a poniżej pysk, w którym górna szczęka (dziób) jest na zewnątrz, a dolna szczęka wewnątrz. U Połamańca kiedyś te szczęki musiały się spotkać i w efekcie wszystko zaczęło rosnąć do przodu. Wytworzył się więc rzeczywiście "dziób" - wspomniana przednia, dolna część głowy nie jest pionowa, ale wyciągnięta skośnie do przodu - w miarę, jak obie szczęki narastały. Nie wiem, czy dobrze to wytłumaczyłem, ale faktem jest, że ten wyciągający się do przodu dziób "pokrył" dziurki w nosie. To oczywiście tylko teoria, bo nikt nie wie co było z tym gadem kiedyś. Co ciekawe, ten "dziób" już nie narasta, jakby obie szczęki ścierały się nawzajem...
W każdym razie zdecydowałem, że powolutku będę mu ten dziób przycinał (zarówno dolną, jak i górną szczękę). Podobnie, jak robię to u innych moich żółwi - delikatnie, małymi ostrymi cążkami przycinam (bądź raczej "zdrapuję") sam brzeżek dzioba - poniżej milimetra. Zamierzam to robić powoli, w dużych odstępach czasu, niemniej szybciej niż będzie narastał. Może uda się w ten sposób skorygować wygląd "twarzy" i odsłonić z czasem nos - o ile tam w ogóle jest i jest drożny. Myślę, że nie będzie to dla gada stresujące, a działając tak powoli nie doprowadzę do żadnych uszkodzeń.
Pozdrawiam
Paweł Rajewski