To co napisano w tytułowym poście jest niestety rozpaczliwym brakiem wiedzy. Akurat jestem na etapie zbierania informacji o diecie poszczególnych gatunków żółwi. Pojęcie "żółwie lądowe" oznacza tylko tyle, że są to żółwie poruszające się po lądzie i nic więcej, nie jest to grupa systematyczna. Jest to zresztą mało precyzyjne bo niektórzy rozumieją je tylko jako gatunki z rodziny Testudinidae, inni włączają w to także tych przedstawicieli innych rodzin, którzy żyją na lądzie. Dlatego hasło pt. żółwie lądowe jedzą to czy tamto jest z gruntu fałszywe. Wszystko zalezy od gatunku.

Są grupy gatunków które są tylko roślinożerne (wyjątkowo uzupełniając dietę odchodami). Urastająca wręcz do mitu padlina (skąd 10-15 %, one chyba żyją w pobliżu zakładów mięsnych !!!) w środowiskach w których te żółwie zwykle zyją nie czeka wcale na na przyjście żółwi, tylko jest zjadana przez inne zwierzęta. To jest naprawdę coś wyjatkowego, a nie żadne 10 czy 5 % objętości. Do takich skrajnie roślinożernych należą gatunki z rodzaje Testudo, Pyxis czy niektóre Geochelone, w tym Geochelone (Centrochelys) sulcata. To gatunek żywiący się właściwie prawie samą roślinnością trawiastą i to, mówiąc kolokwialnie, byle jaką czyli niskokaloryczną i bogatowłóknistą. Dlatego podstawą diety tego gatunku w niewoli powinna być trawa i siano. Dla niego nawet mlecz czy inne ziółka są zbyt wysokokaloryczne ! Dlatego te 10-15 % to powinny być inne rośliny poza trawą i sianem, która stanowi podstawę diety. Dawanie im owoców, warzyw, nie wspominając już o takich dziwactwach, jak mięso czy sery nie powinno mieć miejsca. Świadczy to o braku ELEMENTARNEJ wiedzy o biologii gatunku. Potem zamiast żółwi wyrastają odwapnione "jeże" ze sterczącymi tarczkami. Mam wrażenie, że już nikt w ogrodach zoologicznych w Europie nie stosuje diet zalecanych 30 lat temu, gdy prawie nic nie było wiadomo o diecie żółwi na wolności i o fatalnych skutkach diety wysokobiałkowej. Tutaj czas się zatrzymał...