Mam wrażenie, że karmienia żółwi mięsem ptaków i ssaków bronią zaciekle osoby, którym zwyczajnie nie chce się postarać o innym, bardziej właściwy pokarm. To tak jak upieranie się na siłę przy karmieniu stepowych sałatą i jabłkiem, bo przecież je i mu smakuje ( w domysle - mam z ogródka za darmo).
Wystarczy troche pomyśleć: czerwonolicy żyje w wodzie, co więc je? Coś co żyje w wodzie i co sobie w tej wodzie upoluje. Jak znajdzie ptasia padline, to pewnie też skosztuje, ale pomyslcie jak często ma okazję pożrec ptaszysko a jak często rybę lub slimaka?
Ludzie, trochę wyobraźni. Nie usprawiedliwiajcie swojego lenistwa wydumanymi rozważaniami, jak często żółw ma w naturze okazje natknąć się na zdechłego ptaka a jak często na krowę...

Pozdrawiam
natalia