napisze to bardzo cichooo tylko nikomu nie mowcie... mam malutkie zastrzeżenia do weterynarzów ze smoka z w-wy nie chodzi o pania Malutę bo z nią nie miałam kontaktu ale jak tam byłam z chorym okiem żółwia ( wynik bójki - rozcięty łuk brwiowy wszystko już ok ) to sposoby leczenia pewnego pana zdały mi sie troche bestialskie... mam na myśli skrobanie skalpelem ponoć niepotrzebnego naskórka z głowy i okolic oczu... chory łuk brwiowy mojego żółwika po prostu odrąbał jakimś tepym nożem... na szczęście sie zrosło...


ale taka prawda nie wiem jak w innych miastach ale w Warszawie to o dobrego fachowca od gadów to trudno


pozdrawiam!!!