Swego czasu wsadziłem glonojada do akwa żółwiowego i rzeczywiście glony zjadał (podobno trzeba go dokarmiać). Zółw go obserwował i już ułożyłem epitafium, ale glonojad zachorował, zacząłem go leczyć i tego nie przeżył. W międzyczasie ktoś mi opisał przypadek żółwia, który wyzionął ducha i wet orzekł, że to po zjedzeniu glonojada, podziurawił sobie coś w środku ostrymi promieniami z płetw. Dziwna historyja, na wszelki wypadek następnego glonojada nie instaluję.
Co do śliskości żółwia: mój też był taki, szorowałem szczoteczką, ale od czasu, jak spędza więcej czasu na wyspie, nie jest śliski, widocznie glony wysychają, a może zbiegło się to z dojrzeniem filtra?