No więc walczę z tą fasola w sposób taki, jak wyczytałam na forum Legwan zielony (wątek chyba pt. zielenina) i sama w podstawówce tez tak robiłam: na słoik kładę dość luźno kawałek gazy, obwiązuję wokół, żeby nie spadał, nalewam wody i kładę moczone przez noc ziarenko fasoli "jaś", tak żeby było w tej wodzie troche umoczone. Tyle ze musiałam postawic słoiki w ...miskach na zupę, he he, bo gaza nasiąka wodą, woda ścieka po słoiku i jest potop. W dodatku trzeba dolewać wodę bo zmniejsz sie przez to jej poziom. Jest z tym trochę zabawy, ale chyba tylko na początku. Od wczoraj przebiło mi ziarna i coś tam sie pcha do środka słoika) Pamiętam, że w podstawówce miałam niezłą dżunglę z takiego słoika, którą póxniej musiałam nieść do oceny na biologię, co za czasy)
A co do powiększenia stada, to wzięliśmy małą żółwiczkę, która znudziła sie dzieciom poprzedniego właściciela. To znaczy my chcemy, żeby to była żółwiczka, ale teraz jeszcze nic nie wiadomo. Tak jak Guziczkowi, mimo, że jest malutki, widać juz zaczątki pazura na ogonie, tak patrząc na nia jeszcze nic nie można powiedzieć. Ale została Pętelką do pary dla Guzika)

Pozdrawiam
Natalia