Kurcze. Pierwszy raz mi się zdażyło żeby mi moja Regi taki numer wycięła. Jakiś tydzień temu (może trochę więcej) zmętniały jej oczy itp. itd. - standard. No więc czekałem na ustąpienie zmętnienia które to nastąpiło jakieś 4-5 dni temu, więc spodziewałem się lada chwila wylinki. No i tej nocy zrzuciła (a przynajmniej chyba próbowała, bo terra było zdemolowane - widać bardzo ochoczo się ocierała o wszsytko), ale naskórek tylko się trochę porozrywał na brzuchu i poodpadało sporo niewielkich płatków a na grzbiecie właściwie pozostał w całości :/ Dodam tylko że przez cały czas (tzn. od momentu zmętnienia) wilgotność w terra była utrzymywana na poziomie ok. 70% więc nie sądzę żeby to była kwestia wilgotności. Zastanawia mnie przyczyna takiego stanu rzeczy. Roztocza raczej wykluczam (bo nie znajduję niczego podobnego na skórze Regi), więc może niedobór witamin albo wilgotność była ciut za niska (wąż cały czas siedział przy wentylacji a tam wilgotność była niższa niż w głębi terra gdzie, tak jak mówiłem, było 70%). No i zastanawiam się teraz czy dać wężowi jeszcze trochę czasu (tzn. jedną lub dwie noce) na zrzucenie wylinki do końca (może się uda, bo skoro skóra jest na grzbiecie niemal w całości to wystarczyłoby żeby się zahaczyła i powinna zejść) czy interweniować i urządzić kąpiel połączoną ze ściągnięciem wylinki "ręcznie"? Co byście sugerowali?