A więc zacznę od tego, ze jak niektórym wiadomo, około tydzień temu (albo i więcej) w czasie spaceru po pokoju zaginął mój scynk berberyjski. Nie mam pojęcia jak. Były dwie opcje: albo jakimś sposobem uciekł z pokoju kiedy otwierałem drzwi, w co wątpie bo na panelach jest bardzo powolny, albo coś wleciało przez okno i go porwało (nie kot, bo to okno dachowe i koty tu nie dadzą rady wejść). Pokój odwróciłem dogóry nogami - agamy były, scynka nie... Straciłem już nadzieje.
Dzisiaj siedze sobie w pokoju, a mama mi krzyczy żebym szedł sprawdzić na co to pies szczeka na dworze. Ubrałem więc kapcie i patrze gdzie pies. Stał koło kubła na śmieci pod domem i głośno ujadał. Nie przejąłem się zbytnio znając jego talenty czasme szczeka na kwiatki czy jakieś cienie Podeszłem bliżej, patrze, a za kubłem mój ukochany scynku siedzi i syczy na psa!!!! Stracił prawie cały ogon. Jest bardzo przemarznięty. W nocy temperatura spadała przecież poniżej zera, a on cąły czas gdzieś tam się włóczył Mam nadzieje że nic mu nie bedzie. Narazie trafił do terrarium i wygrzewa się. A ja oczywiście przeżywam euforię radości ))))))))