moczyłem, gotowałem w solance, wypiekałem w piekarniku i nic to nie dawało - zazwyczaj po kilku dniach pojawiał się na kokosie znienawidzony nalot.

gdy szukałem jakiegoś chemicznego środla na pleśń, moja matka wpadła na genialny i prosty pomysł:
jeżeli kokos ma nie przyjmować zbytniej dawki wilgoci i przy warukom tropikalnego terra nie stwarzać doskonałego podłoża dla rozwoju pleśni - trzeba go zaimpregnować czymś co wypiera wodę.

zastosowała kilkukrotne smarowanie kokosa olejem słonecznikowym i...
DZIAŁA !!!