Pomyślałam sobie, że warto napisac o tej roslinie. Jak wiadomo nasze legusie powinny jeść głównie liście i oczywiście maja mieć pokarm urozmaicony. Uważam, że kolejna roślina może się przydać jako pokarm.

Przypuszczam, że nie pochwalacie eksperymentów na zwierzetach, je też nie, dlatego opiszę Wam jak doszło do tego, że zaczęłam karmić moje zwierzatka milinem.

Wszystko zaczęło sie od żółwi, które latem chodzą sobie po ogródku i wyszukują roślinek do zjedzenia. Parę lat temu zauważyłam, że moje żółwie zajadają się kwiatami milinu, które opadały z pnącza. W następnym roku już sama zanosiłam kwiaty do terrarium z żółwiami.
Mój legwan zaczął podjadać te kwiaty i bardzo mu smakowały. Z czasem zaczęłam przynosić również liście i też znikały z miski. Liście milinu smakują mu na równi z mniszkiem lekarskim.
Nie znalazłam milinu na liscie roslin trujących i dlatego pozwoliłam moim zwierzatkom go jeść.
Nie traktuję tej rosliny jako główny pokarm lecz jako dodatek raz na jakiś czas.
Karmię nim już parę lat i jest ok.

Mam świadomość, że będą głosy przeciw i niektórzy będą mieli mi za złe, że nie trzymam się roślin ze spisu ale gdyby nie takie eksperymenty to nie byłoby spisu.

pozdrawiam :-)