Witam wszystkich! Myślałam, myślałam i wymyśliłam, że jeśli można legwany zimą karmić suszonym "nie wiadomo czym", kupowanym w sklepie (czytaj: gotowymi karmami dla legwanów), to niby dlaczego nie można zrobić samemu podobnego siana? Przynajmniej wiemy, co i gdzie zbieramy. Zrobiłam już pierwsze próby: ususzyłam trochę zieleniny i następnie podawałam ją Bazylemu, mieszając ze świeżą zielonką. Zjadał to)). Myślę, że jest to niezłe rozwiązanie problemu na zimowe miesiące, więc teraz trzeba zakasać ręce i wziąć się za "sianokosy". Szczególnie, że jest tyle młodych listków i kwiatków))). Jak Wam się podoba mój pomysł?