Mój obecnie duży, a kiedyś malec Gucio robił dokładnie to samo. Pierwsze były duże juki, które stały koło okna a z nich na firankę. Tam pod karnisz i trzeba było go ściągać samemu, bo nie chciał zejść. Teraz nawet nie próbuje się wspinać bo chyba zdaje sobie sprawę, że firanka ani kwiat nie utrzyma ponad 5 kg :-))). Teraz te juki są w sam raz dla Diablo Marcina. Niekiedy wpadnie na trochę i jego leguś tam siedzi.