Od kilku miesięcy obserwuję wzrost częstotliwości pojawiania się w gabinecie młodych legwanic (1,5 - 2 lata) z wypełnionym kulami żółtokwymi brzuchem (30-40 szt). Objawem klinicznym tego stany są kłopoty z oddychaniem - otwarty pysk, brak apetytu, niepokój wyrażający się ustawicznym "przekopywaniem" podłoża terrarium na zmianę z apatią. Zdjęcia RTG wykazują wypełnienie 2/3 objętości jamy ciała zwierzęcia dobrze cieniującymi (ale bez śladów Ca) przypominającym kiść winogron (wielkości 2 pięści dorosłego człowieka) tworem. Zalecane leczenie operacyjne.
Jednak po przeanalizowaniu problemu doszedłem do wniosku, że można próbować bez skalpela. Procesy rozrodcze regulowane są drogą hormonalną, gdzie u gadów jednym z ważniejszych narządów układu endokrynowego jest światłoczuła szyszynka. Sądzę, że to właśnie jej pobudzenie reguluje szybkość dojrzewania komórek jajowych i tworzenia kul żółtkowych. Warunki świetlne w terrarium różnią się od warunków naturalnych. Młode samice zajmują niższe a tym samym bardziej zacienione miejsca. Podejrzewam również, że naturalny zimowy czas czas świetlny różni się długością od czasu letniego (czy ktoś z Was dysponuje danymi na ten temat?). W większości terrarium "czas świetlny" jest stabilny niezależnie od pory roku i mieści się w granicach 12-13 godzin. Myślę, że to właśnie jest przyczyna problemu. W tej chwili obserwuję młodą legwanicę znajdującą się w początkowym stadium choroby. "Leczę" (w cudzysłowiu - bo nie jestem pewny wyniku) zaciemnieniem szyszynki - zaklejeniem plastrem. Raz w tygodniu bad. RTG (Bezpieczna dawka promieniowania!!) powinno wykazać albo brak reakcji albo inwolucję jajnika.
Bardzo proszę o Waszą opinię w opisywanej sprawie.