Zobacz pełną wersję : CZY PAMIETACIE ?
Gadzinka
24-11-2011, 15:51
Moze przydarzyla Wam sie jakas smieszna historia z waszymi pupilkami w podrozy, w domu, na dzialce, u lekarza ... ktora warto opisac ??? - takie zdarzenia moga byc tez przestroga dla innych.
Podzielcie sie swoimi przygodami :)))
1. Kiedyś byłam z 2 letnim legwanem na działce. Leg wlazł na drzewo i grzał się w słońcu. Był w szelkach i na smyczy - takiej dla kota, wyciąganej. W końcu trzeba było go ściągnąć. Weszłam na drzewo i okazało się, że smycz poplątała się o gałęzie. Odpiełam smycz i podałam legwana kuzynce. Niestety ona nie zauważyła, że odpiełam smycz i postawiła lega na trawniku. Nim jej powiedziałam pomknął przez działkę jak zielona błyskawica. Na szczęście wbiegł do altany - pruł tak szybko, że inaczej zapewne by nam uciekł ...
2. Byłam z Zielonym u weterynarza. Przyjechał po mnie tata, był to środek zimy więc wolałam zabrać go do domu nagrzanym samochodem. Leg był w dużym wiklinowym koszu z metalowymi kratkami w formie zamknięcia (taki kosz jak dla małych psów czy kotów). Gdy wysiedliśmy z samochodu i wyjeliśmy kosz okazało się, że Zielonego nie ma w środku. Przestraszona zaczełam przeszukiwać samochód ale nie mogłam go znaleść. Nagle patrze a tata goni lega po śniegu. Biegał po śniegu, nie wiem jak to zrobił, że w tej zimnicy miał energię biegać. Tata go złapał i poszedł pod kurtkę i do domu. Nic mu się nie stało. Do dzisiaj nie wiem jakim cudem przecisnął się przez szczebelki i jak niezauważenie wyszedł z samochodu.
3. Kupiłam Cytrolę od dr Roberta. Miała przyjechać pociągiem przesyłką konduktorską. Rano odebrałam maila,że doktor nie wysłał Cytroli. Napisał, że po zapakowaniu karton dosłownie chodził i że ślepy by się zorientował, że w środku jest zwierzak ;)) Przywiózł mi legwana osobiście ...:))) Do dziś Cytrola nie lubi być do niczego zmuszana ;)
4. itd ipt itd ....
FIfatrAFa
24-11-2011, 17:01
he he he historia nr.2 rewelacyjna.........a nr.3 jescze lepsza
Bedąc z Guciem w ogrodzie zawsze dawałem go bezpośrednio na małą jabłoń, tak, że można było go zdjąć z drabinki. Raz pokusiło mnie posadzić go na wielkie drzewo orzecha. Była taka gruba gałąź ( pozioma ) na wysokości ok. 150cm. Myślę sobie - ładnie oświetlona słońcem, posiedzi sobie. Oczywiście w szelkach i na 5m smyczy ( taka wypuszczana dla psów ) . Tyle co wszedł , w tył zwrot, na główny pień i w górę ile sznurka smyczy starczyło. Chcąc nie chcąc ja w krótkich spodenkach , klapkach 5 m w górę za gadem. Wejść weszłem, ale zejść z nim to wielki problem. Miał wtedy ok. 110-120 cm, syczał, ugryzł mnie i ogonem mi się oberwało. To drzewo omijam z daleka.
Druga historia to w nieszczęśliwym czasie jak Gucio miał złamaną tylną łapę. Pojechałem z nim do weterynarza . Gabinet to mała poczekalnia i pomieszczenie gdzie przyjmuje weterynarz. Wejście bezpośrednio z dworu do poczekalni. Było lato, ciepło, w poczekalni siedział pies. Gucio mimo, że miał wtedy ok. 50-60 cm bojowo nastawiony do psa, więc wyszedłem przed poczekalnię i posadziłem legwana na ciepłym murku wysokości ok.40 cm. Słońce ładnie świeciło , myślę sobie niech gad się grzeje. Zapomniałem dodać, że w otoczeniu tego budynku rosną wielkie topole. Wyobraźcie sobie, że Gucio ani chwili się nie zastanawiał tylko z tą wiszącą łapą skoczył na ziemię i pędził w kierunku tych drzew. Jak go dogoniłem to był już na pniu wielkiej topoli na wysokości metra i wspinał się w górę. Parę sekund i chyba pozostało by wzywać strażaków , a dopiero potem do gipsu. Te historie Alicji i moja powinny być małą przestrogą odnośnie tego jak zachowują się legwany dla osób, którym marzy się legwan jako piesek biegający swobodnie po ogrodzie. Nawet ze złamaną łapą będzie to spacer po którym możemy już nie zobaczyć naszego pupila, a on jeśli go dobrzy ludzie nie złapią nie ma szans na przeżycie. Pozdrówko! Rysiek
Gadzinka
25-11-2011, 14:47
Alicjo i Rysku niezle sie ubawilam, piszac tu, teraz tez sie smieje z tych waszych zdarzen :))) tak, tak i kulawy moze uciekac ;)
Opisze Wam swoja przygode - zaczela sie wiosna, swiezy mlecz sie pokazal :))) narwalam - byl taki swiezutki, mlodziutki, zieloniutki. Wiadomo po zimie legwan spragniony soczystej zieleniny, no i zaczeło się rozwolnionko!!! Zabolal go brzuch, nie wiedzial co zrobic, a jest czyscioszkiem, nigdy mi nigdzie nie nabrudzil gdzie popadnie,w tej sytuacji najlepszym wyjsciem dla niego byla ... moja glowa!!! W tym samym czasie przyszli znajomi. Nie wiedzieli, ze mamy legwana, wiec nie moglam wyjsc z pokoju i umyc glowy. Mozecie sobie wyobrazic ...ten zapach!!! i tak z zieloną maseczką musialam siedziec godzine, zanim oni pojda. Jeszcze dzis jak spojrze na mlecz to mi sie tamta sytuacja przypomina.
Tak ze moi Drodzy uwazajcie na swiezy wiosenny mlecz (ale nie tylko) nie za duzo odrazu ;)))
[gadzinka]
Wszystkie te sytuacje sa smieszne. Ja moge wam tylko napisac, ze kiedy moj leg przyszedl do mnie (to bylo zima jakos w srodku tygodnia) mojego taty nie bylo w domu- pracowal w Krakowie :) Przyjechal (tata) dopiero w weekend. Wzial Spike'a (pierwszy raz go widzial ;)) na rece. Niestety Spike wszedl mu na glowe i tak mu sie spodobala, ze postanowil sie zalatwic :) Na szczescie moj tata sie nie na Spike'a nie "obrazil".....:))))
No np. historyjka z ucieczką mojej gadziny.
Zacytuje treść jednego z moich postów który się znajduje w historii forum bom straszny leń i nie chce mi się pisać od nowa :-)
"..Przekonałem sie o tym wczoraj jak mój gad podczas naszej nieobecnosci przeszedł sam siebie i wydostał sie z zewnętrznej woaliery po czym postanowił pozwiedzać pobliski kasztanowiec . Całe szczęście że widziała go jedna miła pani i po tym jak pojawiłem się na balkonie zadała mi pytanie "Czy to pan ma a raczej miał w tej klatce takie długie i zielone coś ..? jeśli tak to własnie o tu siedzi i wskazała na drzewo :-).
Jak by tego nie zrobiła to nigdy w życiu bym go nie znalazł bo siedział po drugiej stronie sporego drzewa i oczywiście się nie ruszał.
Niestety nie powiodły się próby brania go na litość , prośby i obiecywanie gwiazdki z nieba hehe . Wszelkie zabiegi trwały dobrą godzinkę a dawały taki rezultat że Robal właził ciągle wyżej. Wkońcu zdecydowaliśmy się na pomoc fachowców :-)
Przyjechali nasi dzielni strażacy mega wozem z mega drabiną i kazali mi sobie samemu ściagać stwora z drzewa . Akcja trwała kilka chwil Robal został grzecznie ściagniety z drzewa na wysokości 3 pietra i ku uciesze sporej ilości gapiów oddtrasportowany spowrotem do jego domku . Jakoś nie wydaje mi sie żeby to było dla niego stresem po przyjściu do tera spokojnie zabrał sie za jedzenie potem grzecznie się wypróżnił w baseniku i poszedł się wygrzewać. "
Zdaje się że wszystkie ciekawe historie związane są z ucieczkami lub ich próbami. Ale oświadczam że na pewno wcale mi nie było do śmiechu i Ryśkowi i Alicji zapewne też bo wystarczy naprawdę chwila nieuwagi i można się pożegnać z smokiem.
pozdrawiam
Seb
Gadzinka
26-11-2011, 03:40
Ucieczki sa bardzo stresujace dla nas opiekunow, tez przezylam chwile grozy. Smok siedzial (lezal) sobie na lezaczku w smyczce - pobieral wit D3, ach te sloneczko, jak jego teraz brak naszym smokom :((( w pewnym momecie patrze... smycz jest - smoka nie ma. Szok!!!!!! jeszcze raz patrze nie ma, mowie do siebie spokojnie, tylko spokoj moze mnie uratowac. No tak, ale w kolo pelno zieleni - trawa zielona on zielony, a do tego drzewa, zeby odnalezc mozna sobie tylko pomazyc i gdzie tu mozna takiego stworka dojrzec. Rozgladam sie, patrze furtka otwarta, acha pewnie przez furtke wyszedl i faktycznie zachowal sie jak dzentelmen :))) wyszedl wyjsciem przez ktore wszedl. Ale ze po drugiej stronie tez byla siatka i cale szczescie, wsadzil glowe w oczko siatki i nie mogl jej cofnac przez te swoje kolce po prostu zostal zablokowany. Spokojnie go wzielam na rece poglaskalam, przytulilam.
Tak jak napisal Seb - chwila nieuwagi i juz nie ma naszego legwana, szukaj "wiatru w polu". Szczegolnie mlode osobniki, one non stop proboja uciekac...
Pozdrawiam
[gadzinka]
Seb czy musiałeś zapłacic za akcje strażaków??
pozdrawiam
Podobno są bezpłatne. Tak słyszałem, latem w Gliwicach ściągali legwana z drzewa. Pozdrówko! Rysiek
Rysiek ma racje . Takie interwencje są bezpłatne (zapewne do czasu)
No i jak już wezwiesz straż to nie ściągaj go przed przyjazdem straży bo wtedy zapłacisz bo stwierdzą że wezwanie jest nieuzasadnione.
pozdrawiam
Seb
Powered by vBulletin? Version 4.2.0 Copyright Š 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.