Zobacz pełną wersję : Nowelizacja ustawy o zgrozo
Jak juz wcześniej Dr Jarek zaznaczył nowelizacja ustawy o ochronie przyrody bije w nas prywatnych posiadaczy a zwalnia z rejestracji instytyucje i firmy czym to grozi proponuje lekture postu jarka w temacie o chorzowie. Czy nie dziwi to że za tą ustawą (nowelizacją) stoi partia której członkiem (posłanką ) jest pani dyrektor G. z wrocławskego ZOO czyzbżby jakaś kolejna aferka do ukrycia. terrarysci to my wybieraliśmy posłów i senatorów poszykajcie ich biur poselskich i senatorskich i zasypmy je naszymi sprzeciwami na taką nopwelizacje czemu inni mają być lepsi od nas przecież prawo powinno byc równe dla każdego czy to prywatna osoba czy firma lub instytucja państwowa
Pozdrawiam
MataManX
13-12-2012, 16:29
a Hanna G. nie była przypadkiem niezrzeszona ?? może się myle ale tak mi się wydaje
należy do klubu Unii Pracy
MataManX
13-12-2012, 18:03
no to jeszcze ujdzie juz się bałem że SLD
Jeżeli przejdzie ta ustawa w tym kształcie jaki ma obecnie to bedziemy rejestrować wszystko po raz trzeci tym razem już pod dyktando unii zgodnie z zasadami logiki.
Próbowałem to wytłumaczyć na pewnym szkoleniu pani z departamentu prawnego
ministerstwa środowiska ale nie wiem czy odniosło to jakikolwiek skutek.
Pozdrawiam
Witold Plucik
Osoba fizyczna idzie do sklepu bądź do hodowcy i kupuje sobie gada, ptaka bądź innego zwierza z listy CITES. Płaci za rejestrację i ma z głowy.
A jak wygląda to w firmach? Przykład:
importer sprowadza gady - rejestruje je i płaci za ich rejestrację. Sprzedaje je pośrednikowi i płaci za wyrejestrowanie. Pośrednik kupuje i ponownie rejestruje - oczywiście wnosząc stosowne opłaty. Niejednokrotnie jest tak, że składa dokumenty rejestracyjne i wnioski o wyrejestrowanie jednocześnie, bo przed upływem 14 dni sprzedał część zwierząt kolejnemu hurtownikowi. Oczywiście płaci za rejestrację i wyrejestrowanie. Hurtownik jedzie na giełdę do Łodzi i sprzedaje gady np. do sklepu zoologicznego. Hurtownik płaci za wyrejestrowanie a sklep zoo za rejestrację i wyrejestrowanie sprzedanego czy też takiego, który nie przeżył całej tej drogi gada czy ptaka. Jeżeli jeszcze każdy podniesie trochę cenę, ze względu na koszty rejestracyjne, to np. malutki ryżowiec, który kosztuje kilkanaście złotych zaczyna kosztować kilkadziesiąt. Oczywiście - bywa, że zwierzę przebywa znacznie krótszą drogę, ale idea jest ta sama - PŁACIĆ! O ile przy rejestracji sklep zoo może zarejestrować całą dostawę , to wyrejestrowuje je praktycznie rzecz biorąc - pojedyńczo. Kilkanaście złotych za sztukę, która czasami w zakupie kosztowała mniej niż cały proces rejestracji.
Uważam, że ustawa w jej obecnej formie jest niedorzeczna i bazuje jedynie na ściąganiu kasy. JAKA TO KONTROLA OBROTU, SKORO SKLEP CZY POŚREDNIK WYREJESTROWUJĄC ZWIERZA NIE PODAJE PRZYCZYNY (ŚMIERĆ, SPRZEDAŻ) ANI ADRESU KOLEJNEGO NABYWCY ?! O ile przy rejestracji podajemy od kogo nabyliśmy zwierza, to przy wyrejestrowaniu nikogo nie interesuje co się z nim stało. A JEŻELI OSTATECZNY NABYWCA GO NIE ZAREJESTRUJE, TO ŚLAD SIĘ URYWA. TO MA BYĆ OCHRONA ZAGROŻONYCH GATUNKÓW?!To nie jest ustawa o ochronie przyrody, tylko podatek od czasowego przetrzymywania zwierząt.
Na dodatek pełen luk i niejasności, bo np. niektóre urzędy nie chcą rejestrować nabytych przed wejściem w życie ustawy zwierząt (nota bene zarejestrowanych w urzędzie na podstawie oświadczenia), które zmieniły właściciela, tłumacząc się tym, że rejestracja nie jest równoznaczna z legalizacją i kolejny nabywca zwierzaka nabył go nielegalnie - bo tylko z numerem rejestracyjnym, a nie z wymaganym obecnie numerem cites.
O przepisach wykonawczych do ustawy już nie wspomnę...
Takich przykładów (także dotyczących niekompetencji urzędów)- i to tylko z własnego doświadczenia mogłabym podać jeszcze kilka. Nawet Pan Jan Śmiełowski w niektórych kwestiach nie był mi wstanie pomóc.
Ot, kolejny bubel legislacyjny i nic więcej!
Ochrona przyrody - jak najbardziej! Ale błagam... z głową.
dr Robert
14-12-2012, 05:11
Niewątpliwie panuje tu bałagan i samowola urzędników. Pierwszy raz słyszę, aby urzędy odmawiały rejestracji zwierzat już wcześniej zarejestrowanych przy zmianie ich właściciela. Urzędnik ma obowiązek rejestracji zwierzęcia które już było zarejestrowane niezależnie od tego czy było ono zarejestrowane na podstawie CITES czy oświadczenia woli. Z tą legalizacją to chodzi, jak rozumiem, o to, że takich zwierzat zarejestrowanych na podstawie oświadczenia woli nie można sprzedawać zagranicę. Ale to regulują już ogólne przepisy Konwencji CITES mówiące o udokumentowanym pochodzeniu zwierząt - w przypadku II załacznika pokolenie F1, w przypadku I załacznika pokolenie F2 - może byc przedmiotem obrotu międzynarodowego. Zarejestrowanie na podstawie oświadczenia woli niewątpliwie nie zastępuje udokumentowanego pochodzenia ani do pierwszego, ani do drugiego pokolenia wstecz. Można powiedzieć, że od tego momentu zaczyna się udokumentowane pochodzenia. czyli, że wysyłane za granicę mogą być dzieci (II załacznik) lub wnuki (I załacznik) zwierzat zarejestrowanych na podstawie oświadczenia woli. Tak ja rozumiem sprawy związane z legalnością, myślę, że ministerstwo powinno jaśniej wyjaśnić co rozumie przez legalność.
"tłumacząc się tym, że rejestracja nie jest równoznaczna z legalizacją i kolejny nabywca zwierzaka nabył go nielegalnie - bo tylko z numerem rejestracyjnym, a nie z wymaganym obecnie numerem cites." - nikt nie ma prawa wymagać nr CITES w kolejnym urzędzie rejestrujacym, wystarczy nr rejestracyjny z poprzedniego urzędu !
Gdy chodzi o nowelizację to będzie ona taka jaka wymyślą w ministerstwie. Czy terraryści robią jakiś lobbing na rzecz przepisów, jasnych, zrozumiałych i skutecznych ? Nie słyszałem.
Jarek Zajączkowski
14-12-2012, 17:00
"Osoba fizyczna idzie do sklepu bądź do hodowcy i kupuje sobie gada, ptaka bądź innego zwierza z listy CITES. Płaci za rejestrację i ma z głowy."
Osoba fizyczna aby zarejestrować zwierzaka CITES musi posiadać kopię świadectwa rejestrowego poprzedniego właściciela oraz dokument poświadczający zakup (paragon, faktura). Płaci 5 zł za wniosek i po 50 gr za każdy załacznik raze, 5zł 50 gr.
A co z firmami.
Nad listami z Forum pojawia sie baner WWF - Na 10 zwierząt warunki transportu przeżywa 1. Według mnie ochrona przyrody w myśl Konwencji CITES i wynikającego bezpośrednio z jej treści polskiego prawa to kontrola nad ilością sprowadzanych LEGALNIE zwierząt a tym samym ochrona zwierząt żyjących w naturalnym środowisku. Kraje pochodzenia zwierząt mając rozeznanie w populacji wyznaczają limity "eksportowe" nie naruszające równowagi i bezpieczeństwa egzystencji czy nawet istnienia chronionego gatunku. Takie limity są nieprzekraczalne. Więc ilość zwierząt wwożonych na podstawie dokumentów CITES musi zgadzać się z ilością zwierząt zarejestrowanych I SPRZEDANYCH przez importera. To musi być sprawdzane. To jest realne zwalczanie przemytu. Sklepy i hurtownie nie mogą również sprzedać więcej zwierząt niż wynika to z dokumentów rejestrowych. Właśnie jedynie podmioty gospodarcze to jedyne miejsca, które można w praktyce poddać kontroli (dokumenty rejestrowe, faktury zakupu i sprzedaży) Ostateczny właściciel prywatny pojedyńczego gada czy ptaka nie stwarza niebezpieczeństwa egzystencji gatunku w takim stopniu jak "masowy importer".
Wędrówka zwierząt - importer - hurtownik1 - hurtownik2......- hurtownik n - sklep - właściciel prywatny powinna być skrócona do niezbędnego minimum. Najwięcej trupów pada podczas transportu, nieodpowiedniego przetrzymywania. Gdzie jest powiedziane że legwana zielonego można kupic w każdym sklepiku zoologicznym (np w przysposobionej piwnicy w osiedlowym bloku)? A może tak sklepy specjalistyczne, wyposażone w "klimatyzowane" terraria, z fachową obsługą? Może zlikwidować pseudogiełdy ze zwierzętami sprzedawanymi bezpośrednio z bagażnika samochodowego na mrozie? Żyjące zwierzę to nie jest "zwykły towar" jak buty czy pasztet drobiowy. Łatwo się niszczy. Masowe sprowadzanie ma za zadanie minimalizację strat _9 trupów - 1 żywy Ten żywy ma "zarobić" i pokryć straty poniesione na "martwych". Młody legwan zielony w Wenezueli kosztuje 2-5 dolarów. Ile kosztuje w polskim czy niemieckim sklepie?
Ideą OCHRONY ZWIERZĄT do osiągnięcia wynikającą z ustawy jest handel pomiędzy Specjalistycznym Importerem sprowadzającym mniejsze ilości zwierząt ale w odpowiednich warunkach, hurtownikiem wyposażonym w specjalistyczny sprzęt hodowlany, specjalistycznym sklepem sprzedającym zdrowe zwierzęta wraz z rzeczową informacja nt, chowu, żywienia itp. TO JEST OCHRONA ŻYCIA I ZDROWIA ZWIERZĄT
Sprawa ceny zakupu... Zależy od sprzedającego i od ilości posredników. A przede wszystkim od siły nabywczej ostatecznego właściciela. Nie można windować ceny bo może okazać się, że sklep zmieni sie w małe ZOO ze stałą ekspozycją zwierząt. A może sklep, hurtownik, importer zarobi o 5 - 10 zł mniej na sprzedaży jednego zwierzęcia a utrzyma dynamikę sprzedaży? A z drugiej strony nie można zostać właścicielem zwierzęcia za cenę paczki papierosów lub pudełeczka jogurtu.... Nie wszyscy muszą mieć gada czy gadającą papugę. To co kosztuje - jest szanowane!
Idea to nie PŁACIĆ lecz KONTROLOWAĆ drogi, Przeciwdziałać przemytowi i WSPIERAĆ HODOWLĘ. Tu proces rejestracyjny jest prostszy.
TO HODOWLA CZYLI ROZMNAŻANIE W WARUNKACH NIEWOLI A NIE SPROWADZANIE TYSIĘCY SZTUK ZWIERZĄT ZZA GRANICY JEST PRZYSZŁOŚCIĄ TERRARYSTYKI. PRZYSZŁOŚCIĄ NIEROZERWALNIE ZWIĄZANA Z REALNĄ i rzeczywistą OCHRONĄ GATUNKÓW GINĄCYCH LUB ZAGROŻONYCH WYGINIĘCIEM
Życzliwy
15-12-2012, 05:12
Szanowny Doktorze zgadzam sie z Toba w 100 % ale jak sam wiesz to co powiedziales jest w polsce nierealne.... od jakiegos czasu buduje profesjonalna hodowle i niestety napotykam na podstawowe trodnosci zwiazane z niechecia niektorych osob do tego typu dzialalnosci. Mam tu na mysli w szczegolnosci osoby zajmujace sie sprowadzaniem zwierzakow z zewnatrz. Owszem niby legalnie... ale jak ktos w kraju probuje sam to juz zle. Nie wspomne o problemach z roznymi urzedami ktore mniejsze zlo widza w sprowadzeniu i sprzedaniu zwierzaka niz w stalym jego trzymaniu i uzyskiwaniu cyklicznie mlodych ( prawda wtedy maja wiecej pracy) Na calym swiecie wspiera sie hodowcow i hodowle sa programy wspierajace dla hodowli ktore biora udzialy w akcjach ratowania i reintrodukcji krajowych gatunkow.... czemu nie w Polsce ?? ... Ja juz nie zadaje sobie tego pytania odpowiedz jest prosta BO NIE czyz nie powinnismy sie juz przyzwyczaic do niej ?? bo o zmianie mentalnosci wiekszosci polakow chyba na dlugi czas mozna zapomniec w koncu nie nadarmo wciaz w szkolach ucza tego samego cytatu powtarzajac ze jest nadal aktualny..."Polak i przed szkoda i po szkodzie glupi" szkoda tylko ze kolejne pokolenia nie zmieniaja tego tylko trwaja w tym stanie..
Witam
Kiedys bylo tak, ze uzyskiwanie zezwolen CITES bzlo trudne jeslinie niemoyliwe. Podobno to sie zmienilo, no nie wiem. Zastanwia mnie cos innego, a manowicie fakt, iz podobno Polska stara sie kontrolowac to co dzieje sie ze zwierzetami chronionymi, reglamentowac i wwoz, rozmnazanie czyli kontrolowac nas, zwyklych ludzi.
I co sie teraz dzieje, ja szary czlowiek ide do urzedu z informacja, ze chce sprowadzic zwierzeta objete konwencja i co otrzymuje? Tu niespodzianka - naprawde rzetelna informacje, kompetentne doradztwo i CITES w ciagu miesiaca, az chce sie to wszystko zalatwiac. Niestety tu takze jest prawo naciagane i nie ma zmiluj sie, trzeba dostosowac sie do interpretacji przepisow urzednika. Jest zalacznik do Rozporzadzenia MOS o warunkach minimalnych do przetrzymywania zwierzat w ogrodach zoologicznych, jednakzenie uda sie nikomu wygrac z urzednikiem co do tego, ze mnie, szarego czlowieka to nie dotyczy ...." w projeklcie ustawy ktora jest w sejmie dotyczy to takze osob prywatnych" - uslyszalem. OK. spoko, niby dobrze.
Zabawa zaczyna sie w innym dziale, ktory zajmuje sie zwierzetami, Ktore nie podlegaja przepisom CITES. Urzednicy nie wiedza nic, zupelnie. Po miesiacu dostaje pismo, iz mam uzyskac opinie od Wojewodzkiego Konserwatora Przyrody o tym, czy mam warunki do przetrzymywania. Opinia Powiatowego Lekarza weterynarii nie wystarczy, chociaz ja zalaczylem acz nie musialem. Niestety, urzedniczka nie potrafi mi podac podstawy prawnej odnosnie niczego - nie ma zasad wydawania zezwolen, nie ma opisanych warunkow do przetrzymywania , a wiec na czym ta opinia ma sie opierac? Kto uzna i na jakiej podstawie czy sa to dobre warunki i dlaczego? Jedyna podstawa prawna byl art Ustawy o Ochronie przyrody, w ktorej mowi sie ze wprowadzajac zwierzeta do srodowiska przyrodniczego musze uzyskac zgode MOS" - Wszystko.
Co ma zrobic taki ktos jak ja? Zwierzeta oplacone, maja przyjechac z tymi CITESOWYMI a ja co moge? Moge hodowac Citesowe a nie moge zaluzmy Hemidactylus frenatus? Toz to absurd. Co ja zrobie? Ano postaram sie jakos zalatwic to na przejsciu graniczym liczac iz roztropnosc granicznikow nie spowoduje problemow. A co zrobie z decyzja MOS,no coz, zaskarze do NSA, tylko co taka "glupia" urzedniczka z tego zrozumie? Jaka ja spotka kara? Zadna....
I jak tu legalnie funkcjonowac? Mimo naprawde szczerych checi
pozdrawiam
ergo
Tak sobie mysle, ze warto w koncu doceniac szanowni hodowcy fakt posiadania takiego dokumenty jak CITES. Jesli ja sprowadzajac wszystko legalnie, czy hodujac zwierzeta CITESOWE mam sprzedawac je w cenie takiej jak przemytnicy, to jest to pewne nieporozumienie. Naprawde chcemy tego, aby terrarystyka w Polsce zostala w taich powijakach jak sie znajduje, a Boa constrictor kosztowal 150zl, czyli duzo mniej niz najpopularnieszy szczeniak?
dr Robert
17-12-2012, 05:11
Kilka lat temu taka kontrola, czy ma się warunki, o których pisze ergo w Warszawie wyglądała tak, że do domu przyjeżdżał wojewódzki konserwator przyrody (jak wszyscy konserwatorzy nie znający się na egzotach zupełnie) oraz dyrektor zoo Warszawa. Nie mierzyli terrariów, ocena warunków była dość subiektywna, i nie była jakaś szczególnie surowa. Wizyta niezpowiedziana. Ale jak jest teraz, nie wiem.
Tak juz jest na polskim rynku terrarystycznym, ze zawsze bylo to srodowisko bardzo hermetyczne - takie sa moje obserwacje - i dlatego tez na pomoc w budowaniu hodowli od osob sprowadzajacych zwierzeta na handel bym nie liczyl. Nie uwazam, ze sprowadzanie zwierzat w celach handlowych jest zle, kwetie etyczne i moralne co do warunkow transportu, sposobu pozyskiwania itp kazdy musi rozwazyc sam. W obecnej chwili wydaje mi sie, iz niska cena jest w stanie zniesc dysonans powstajacy w terraryscie z tego wlasnie powodu.
Napisz prosze o jakich problemach mowisz jesli chodzi o urzedy. Bardzo mnie to interesuje, gdyz zaobserwowalem bezprawie w wielu aspektach, nie moze byc tak, ze urzednik cos powie poniewaz tak interpretuje prawo, czesto je naciagajac i zada sam nie wiem czego. Mysle ze warto by sie zainteresowac tym tematem, a dokladnie walka z niekompetencja urzednikow. Chetnie zapoznam sie z wszelkimi informacjami odnosnie problemow z urzednikami. Mozemoja swiadomosc prawna jest nieco inna niz uwazaja urzedniczki, nie zamierzam w zaden sposob tolerowac takiego postepowania. Zapraszam do dyskusji
Pozdrawiam
ergo
Przypominam dr Robert, iz taka kontrola w obecnym stanie prawnym w naszym kraju jest bezprawna i nalezy jej sie definitywnie i kategorycznie sprzeciwiac. Nie jestem przeciwnikiem kontroli hodowcow, bo moze byc to dobre dla zwierzat, ale nie zgadzam sie aby ktos wchodzil do mojego domu tylko dlatego ze ma na to ochote, a nie dlatego ze ma do tego prawo! Poza tym nadal wydaje mi sie absurdem kontrolowanie warunkow minimalnych dla danego gatunku nie okreslajac tych warunkow. Przypominam, iz Rozporzadzenie MOŚ dotyczy ogrodow zoologicznych a nie osob prywatnych. Jest projekt ustawy, gdzie te warunki beda dotyczyly osob prywatnych, ale to tylko projekt i powolywanie sie na niego nie ma mocy prawnej.
W tej chwili po rozmowie z Wojewodzkim Konserwatorem Przyrody w Warszawie uslyszalem, iz "czego Pan sie boi ze nie chce Pan dopuscic do kontroli? Chce sprawdzic czy nie bedzie pan trzymal tych zwierzat w pudelku!" Nie dosyc ze brak podstaw prawnych dzialania, brak kompetencji to jeszcze brak wychowania i podstaw swiadczacych o zdrowym rozsadku. Nikt nie zastanowi sie nad tym, czy ktos wydajacy kilkadziesiat tysiecy zlotych na zwierzeta moze pozwolic sobie na hodowle ich w warunkach uragajacych jakimkolwiek zasadom?
W zadnym obowiazujacym przepisie nie ma zapisu normujacego nadzor Wojewodzkiego Konserwatora Przyrody nad zwierzetami hodowanymi w domu. Ustawa o ochronie przyrody nie ma tu zastosowania, co mam nadzieje bede mogl niebawem udowodnic ( to niebawem to nie wiem kiedy bedzie, gdyz na orzeczenie NSA mozna czekac bardzzoooo dlugo).
Nie ma w tej chwili zadnej sluzby do nadzoru na d hodowla.
Czesto poddajemy sie takim zachciankom urzednikow dla swietego spokoju.
Tak na marginesie zastanawiam sie kto okrteslal warunki przetrzymywania zwierzat w warunkach ogrodu zoologicznego, jak taki Pan Rembiszewski nie ma nawet pojecia jak wyglada okreslony gatunek nie mowiac juz o tym, ze moze okreslic warunki hodowli. Moze warto skorzystac z rozwiazan holenderskich, niemieckich czy chociazby czeskich a nie powodowac, ze hodowcy z tych krajow na propozycje zakupu od nich zwierzecia wycofuja sie ze sprzedazy ze wzgledu na niekompetencje urzednikow....
alez sie naskrobalem .... uffff
zapraszam do dyskusji
Pozdrawiam
ergo
dr Robert
24-12-2012, 19:02
Chyba doszło do nieporozumienia. Ja nie mówię o kontrolach w domach hodowców, aby sprawdzać w jakich warunkach trzymane są zwierzęta. Taka kontrola w obecnych warunkach nie ma podstaw prawnych.
Chociaż ja taką kontrolę miałem, ale to po skargach mało zrównoważonej sąsiadki (słyszała np. głosy cierpiących żółwi z mojego balkonu w czasie letnich upałów, akurat żółwi nie było wówczas w ogóle w domu, a ja byłem zagranicą itp., poza tym cierpiące żółwie oczywiście głosów nie wydają), ale oceniali te warunki policjanci, tzn. mieli taki zamiar :). Właściwie to byli, jak mówili, przymuszeni bo wpłynęła oficjalna skarga. Oczywiście mógłbym nie wpuścić policji, tylko nie miałem nic do ukrycia, a pieniaczem chyba nie jestem :). Poza tym policjani byli uprzejmi i pogadaliśmy sobie o hodowli i obyczajach zwierząt i ludzi :). To oczywiście dygresja.
A w ogóle to nie mam nic przeciwko takim kontrolom pod warunkiem, że byłyby przeprowadzane przez kompetentne osoby, a w przypadku konfiskaty zwierząt trafiałyby w odpowiednie ręce, a nie do ogrodów zoo. W Polsce takich miejsc nie ma, w Holandii czy w Niemczech, gdzie jest sporo hodowców mających odpowiednie warunki, czas i pieniądze, zwierzęta np. skonfiskowane przekazuje się po kwarantannie takim hodowcom, podpisać muszą dokument, że zwierzęcia nie sprzedadzą (mogą go tylko z powrotem oddać państwu).
Oczywiście musi być podstawa prawna do takich działań.
Kontrole o której pisałem we wcześniejszym poście dotyczy importerów, a nie hodowców. I chodzi o przepisy weterynaryjne (kwarantanna), a nie dotyczące ochrony gatunkowej. W końcu nikt nikogo nie zmusza do importowania zwierząt, a do kwarantanny potrzeba odpowiednich warunków (kolega miał po prostu oddzielny pokój z kilkunastoma terrariami - nie było problemu z zezwoleniem). W przypadku importu nie obowiązują przepisy minimalne dla zoo, bo importer w założeniu sprzedaje na handel (choć przecież tak być nie musi). Sprawy kwarantanny regulują odpowiednie przepisy: m.in. ROZPORZĄDZENIE MINISTRA ROLNICTWA I ROZWOJU WSI z dnia 18 lutego 2003 r. w sprawie wymogów, jakie powinny być spełnione dla zatwierdzenia stacji kwarantanny zwierząt, sprawy wwozu zwierząt od 1 maja 2004 z państw pozaunijnych regulować będzie USTAWA z dnia 27 sierpnia 2003 r.
o weterynaryjnej kontroli granicznej. Przepisy na stronie: http://www.wetgiw.gov.pl/
Obecnej ustawy w internecie nie znalazłem.
Nie bardzo też rozumiem pewnej nerwowości w poście ergo. Oczywiście można biegać po sądach, ale wtedy gdy rzeczywiście mamy duzo czasu i energii. Zaczynanie od sądów nie jest najlepszym wyjściem niezależnie od tego jakiej sprawy dotyczy. Zwłaszcza, że kontrola o której pisałem wcześniej była uprzejma, a kolega zezwolenie otrzymał. Pan Rembiszewski nie musi wiedzieć jak wygląda okreslony gatunek, podobnie jak ja nie wiem jak wygląda wiele gatunków ani ergo. To nie jest potrzebne do oceny warunków przetrzymywania zwierząt. Takie rzeczy sprawdza się w dostępnej literaturze. Ja wolę takie kontrole niż domorosłych importerów, którzy trzymają zwierząta w pudełkach. To co powiedział konserwator wcale nie było takie głupie. Nawet ludzie wydający dziesiątki tysięcy na zwierzata mogą je trzymać w strasznych warunkach (vide np. niektóre prywatne ogrody zoo w USA).
Wyjasnienie....
Ja oczywisice takze nie mam nic przeciwko kontrolom, ktorych celem jest ocena warunkow hodowli, ale tylko w sytuacji kiedy
- warunki te sa okreslone i usankcjonowane prawnie i jasne jest, czego od hodowcy sie oczekuje
- istnieje prawo, ktore zezwala na takie kontrole.
- mozliwa jest konfiskata zwierzecia na takich samych zasadach jak w sytuacji znecania sie nad psem czy kotem, nie widze powodu szczegolnego traktowania" terrarzstow.
Kwestie dotyczace przepisow weterynaryjnych sa zupelnie czyms innym i dotycza TYLKO warunkow do przepropwadzenia kwarantanny. Powiatowy Inspektorat Weterynarii nie ma umocowania prawnego do wydawania OPINII co do warunkow hodowli, ktora to opinia jest wymagana przez MOŚ w przypadku składania wniosku o uzyskania zezwolenia CITES, co jest niezgodne z prawem z trzech powodow: pierwszy, to ten, ktory wspomnialem - PIW nie jest upowazniony do wydawania takich opinii, po drugie, nie sa okreslone warunki hodowli poszczegolnych gatunkow, po trzecie, importer - jak sam zauwazyles - ma zamiar odsprzedac zwierzeta, wiec hodowal ich nie bedzie.
Moze zrozumienie mojej nerwowosci wymaga przejscia tej drogi, ktora ja przeszedlem aby sprowadzic zwierzeta takie, jakie chce - czyli z hodowli ktora mnie interesuje.
Nie jest w moim odczuciu sluszne stawianie sprawy w ten sposob, ze "kontrola o której pisałem wcześniej była uprzejma, a kolega zezwolenie otrzymał" - gdyz jest to zwyczajnie dbanie li tylko o wlasne interesy. Otrzymac zezwolenia mozna takze dajac lapowki, ale wydaje mi sie ze nie o to chodzi. Uradowany zezwoleniem zostawiam sprawe taka, jaka jest - czyli niekompetentni urzednicy naduzywaja swojej wladzy niezgodnie z prawem. Nie zaczyna sie od Sadow, to fakt, warto zwrocic uwage na to, ze ja na Sadach koncze, a czas jaki na to nalezy przeznaczyc to napisanie i wyslanie pozwu - wszystko.
Postaram sie utzrymac swoj poglad na to, iz wspomniany Pan Rembiszewski w moim odczuciu nie jest autorytetem w kwestii terrarystyki, nie sadze takze, aby opieranie sie na literaturze nie majac zadnego doswiadczenia bylo sluszne przy ustalaniu zasad ktore beda obowiazywaly wszystkich terrarystow w Polsce. Nie widzialem wielu zwierzat, ale takze nie zabieram sie do wspierania kwestii legislacyjnych. Poza tym okreslanie warunkow, ktore potem sam mialbym przestrzegac w moim odczuciu wygladaja jak konflikt interesow, a kwestie etyczne pozostawiam rozwadze zainteresowanego.
Powtorze sie kolejny raz - to nie kwestia tego co sie woli ("Ja wolę takie kontrole niż domorosłych importerów, którzy trzymają zwierząta w pudełkach."), ale tego do czego Państwo ma prawo. Jesli ja nie moge robic czegos niezgodnie z prawem, Panstwo tym bardziej. To wydaje mi sie oczywiste.
Tu takze tworzy sie bledne kolo, nie byloby domoroslych iomporterow, gdyby procedury legalne byly jasne, szybkie i uczciwe, niezaleszne od humoru urzednika.
Powtorze takze to, ze w moim odczuciu slowa Konserwatora byly "glupie", gdyz jak wspomnialem byl to urzad, z ktorym nie powinienem miec nic wspolnego, gdyz nie ma prawa przeprowadzania kontroli w mojej hodowli, a tekst o "pudelkach" to raczej jezyk o ktory sklonny bylbym posadzic kogos innego, niz przedstawiciela wladzy. Ale coz, w koncu moja faworyta jest Renata Beger, powinienem i to zrozumiec:-)
z wyrazami szacunku dla przedmowcy
ergo
dr Robert
25-12-2012, 06:43
Oglądam sobie rozporzadzenie ROZPORZĄDZENIE
MINISTRA ŚRODOWISKA z dnia 27 lutego 2002 r. w sprawie zezwoleń na przewożenie przez granicę państwa określonych roślin i zwierząt.
(Dz. U. Nr 39, poz. 357 z 16 kwietnia 2002 r.), na stronie:
http://www.mos.gov.pl/1akty_prawne/rozporzadzenia_ms/cites/rozporzadzenie.html
i proponuję zobaczyć § 12 pkt.2 i 3 cytuję:
"Do wniosku o wydanie polskiego zezwolenia importowego dołącza się:
...........
2) opinię o posiadaniu przez importera odpowiednich pomieszczeń i możliwości zapewnienia właściwych dla danego gatunku warunków przetrzymywania - w przypadku przywozu żywych zwierząt lub jaj, wydaną przez powiatowego lekarza weterynarii właściwego ze względu na miejsce położenia nieruchomości, na której znajdują się te pomieszczenia,
3) inne dokumenty wskazane przez organ rozpatrujący wniosek, jeżeli jest to niezbędne dla dokonania ustalenia stanu faktycznego w celu weryfikacji informacji podanych we wniosku
- z zastrzeżeniem § 13. "
Wynika z tego, że taka opinia, jak najbardziej, jest wymagana przy imporcie zwierzat CITES-owskich, a wydaje ją powiatowy lekarz weterynarii. Jest jeszcze możliwość wymagania innych dokumentów, o czym mówi pkt. 3. To wyjątkowo zły przepis bo dający organowi wydającemu zezwolenie importowe zupełną dowolność co do wymaganych dokuemntów. Można się zastanawiać nad kompetencjami merytorycznymi, ale prawo do takiej kontroli powiatowy lekarz weterynarii ma, trudno, aby wydawał opinię bez obejrzenia pomieszczeń.
Uff... a juz myslalem ze sie napisalem wystarczajaco:-)
Opisywana przeze mnie kwestia nie dotyczyla zwierzat CITESOWYCH, gdyz w Rozporzadzenieu MOŚ jest rzeczywiscie zapis ktory przytoczyl moj przedmowca.
Nigdy nie kwestionowalem zasad postepowania w przypadku zwierzat CITES-owych, tylko pozostalych i potwierdzam nadal swoje stanowisko.
Punkty 2 i 3 rozporzadzenia okreslaja taki wymog (tj opinii weterynarza), jednakze nie ma zadnego dokumentu, ktory okreslalby tryb pracy PIW w tej kwestii. MOŚ tego wymaga, a PIW nie musi tego wydac bo nic go do tego nie obliguje, to po pierwsze, a po drugie nie ma na czym oprzec swojej opinii, nie ma w jaki sposob okreslic czy te wlasciwe dla danego gatunku warunki sa spelnione, gdyz nie ma wytycznych, jakie to sa te wlasciwe warunki.
Punkt 3 nie odnosi sie natomiast do niczego innego jak okreslenia zrodla pochodzenia zwierzat, gdyz mowa jest o potwierdzeniu stanu faktycznego zawartego we wniosku, natomiast wniosek nie zawiera innych informacji niz te zawarte w CITESIE wywozowym z kraju importu.
Wydaje mis ie takze niezreczne nazywanie kontrola opiniowanie przez lekarza weterynarii, gdyz kontrolowac moze spelnienie pewnych warunkow, a te jak wspomnialem nie sa tu okreslone. Dlatego tez, PIW sporzadza tylko protokol z ogledzin, ale tylko na warunki do kwarantanny (gdyz przepisy weterynaryjne obowiazuja PIW a nie rozporzadzenie MOŚ) wychodzac z zalozenia, ze jesli warunki sa dobre do kwarantanny musza byc i dobre do hodowli.
Pozdrawiam
ergo
Powered by vBulletin? Version 4.2.0 Copyright Š 2024 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved.