POPEKX
04-07-2013, 16:16
Trzymam mojego kedziora w pojemniku na mocz, ie dawalem zakrywki, bo nie probowal zadnych sztuczek. Siedzial grzecznie. Przeszedl dwa dni wczesniej wylinke, porobilem mu kilka fotek i ok. 3 w nocy poszedlem spac... Wstalem kolo poludnia, patrze, nie ma go... Pewnie sie zagrzebal - mysle. Ale nie ma! Przeoralem calosc i nic... Paniki nie bylo, raczej smutek... Skontaktowalem sie z olega, od ktorego go kupilem, podal rady, jak moze wyjsc, ale IMHO nie mozna bylo na to liczyc. Juz chcialem zamowic pajaka nastepnego, ale musialem wyjsc z domu. Ubralem sie, chce zamknac drzwi, ale czuje, ze cos mi weszlo na noge (udo) i idzie w kierunku kolana. Chcialem to pacnac, myslalem, ze to mucha/komar... ALe cos powiedzialo mi: nie rob tego... Patrze, a po kolanie idzie moj przestraszony kedziorek;) Szybko podalem mu reke i na rece zanioslem do pojemnika. Okazalo sie, ze przykrywka byla, ja o tym zapomnialem, a wyszedl przez otwory wentylacyjne - zbyt duze. Po "tuningu" przykrywki jest juz OK:D Jak wylazl? Prawdopodobnie po mini drabince. Dzialki glebokosci sa wypukle do wewnatrz - oto powod... Hehe, wazne, ze szczesliwie sie skonczylo:D