_Andrzej_
28-02-2013, 13:06
Zaczęło się to gdzieś z miesiąc temu.
Zanim wydarzyło się to "coś" kątniczka hasała jak młodzik i nic nie zapowiadało zmiany. Apetyt jej dopisywał bo zjadała sobie raz na dzień jednego mączniaczka i nawet okruszyny po nim nie zostawiała. Była nawet może troszkę agresywna bo kiedy widziała, że jest obserwowana, to stawała w pozycji informującej, że łatwo się nie podda :)
Właściwie to nawet niechętnie korzystała z domku (w przypływie dobroci moja córka sprezentowała jej jeden ze swoich klocków).
Gdy przyszedł jej czas to spryciara porzuciła "piękny domek" i zrobiła nowy według własnego upodobania. Do budowy domku użyła ścianki klocka i rosnącego niedaleko małego krzaczka. Zbudowała sobie z tego szczelną zasłonkę z sieci, którą na dodatek jeszcze pięknie obudowała kawałkami ziemi, a gdy dzieło zostało ukończone to zamknęła się w nim nie dając nikomu szansy podejrzenia co tam robiła. Czasem tylko przy blasku lampki biurowej dało się dostrzec wewnątrz małą, białą kulkę.
Tak mijały dni i noce, jedzonko przestało zgłaszać się na ochotnika bo i tak nie miał je kto zjadać :) i nic nie zapowiadało szybkiej zmiany.
Aż tu nagle w dniu dzisiejszym okazało się, że kątniczka otworzyła drzwi do swojego skarbca i wyprowadziła (a może same wylazły) na pierwszy spacer swoje maleństwa. Chyba powiedzenie wyprowadziła jest lepsze ponieważ maluchy, które jeszcze nie zachciały się wylęgnąć jeżdżą sobie zgrabnie na grzbiecie mamusi. Kątniczka zapakowała sobie przyszłe maleństwa na plecki i tak z nimi pomyka - wygląda troszkę jak mała szyszka ponieważ nie jest to już jednolita kulka tylko szara masa z licznymi zgrubieniami.
Część maluchów biega sobie koło mamy i na razie chyba nie ma potrzeby ich odławiać. Jak pozostałe przestaną się wozić to trzeba będzie je puścić w świat czyli uszczęśliwić kilka much hasających po naszym podwórku :)
A swoją drogą to zastanawiam się, które z ptaszników:
- wożą swoje małe na plecach?
- zamykają się z nimi w jamce aż do ich wyklucia?
- nie jedzą w tym czasie?
Zanim wydarzyło się to "coś" kątniczka hasała jak młodzik i nic nie zapowiadało zmiany. Apetyt jej dopisywał bo zjadała sobie raz na dzień jednego mączniaczka i nawet okruszyny po nim nie zostawiała. Była nawet może troszkę agresywna bo kiedy widziała, że jest obserwowana, to stawała w pozycji informującej, że łatwo się nie podda :)
Właściwie to nawet niechętnie korzystała z domku (w przypływie dobroci moja córka sprezentowała jej jeden ze swoich klocków).
Gdy przyszedł jej czas to spryciara porzuciła "piękny domek" i zrobiła nowy według własnego upodobania. Do budowy domku użyła ścianki klocka i rosnącego niedaleko małego krzaczka. Zbudowała sobie z tego szczelną zasłonkę z sieci, którą na dodatek jeszcze pięknie obudowała kawałkami ziemi, a gdy dzieło zostało ukończone to zamknęła się w nim nie dając nikomu szansy podejrzenia co tam robiła. Czasem tylko przy blasku lampki biurowej dało się dostrzec wewnątrz małą, białą kulkę.
Tak mijały dni i noce, jedzonko przestało zgłaszać się na ochotnika bo i tak nie miał je kto zjadać :) i nic nie zapowiadało szybkiej zmiany.
Aż tu nagle w dniu dzisiejszym okazało się, że kątniczka otworzyła drzwi do swojego skarbca i wyprowadziła (a może same wylazły) na pierwszy spacer swoje maleństwa. Chyba powiedzenie wyprowadziła jest lepsze ponieważ maluchy, które jeszcze nie zachciały się wylęgnąć jeżdżą sobie zgrabnie na grzbiecie mamusi. Kątniczka zapakowała sobie przyszłe maleństwa na plecki i tak z nimi pomyka - wygląda troszkę jak mała szyszka ponieważ nie jest to już jednolita kulka tylko szara masa z licznymi zgrubieniami.
Część maluchów biega sobie koło mamy i na razie chyba nie ma potrzeby ich odławiać. Jak pozostałe przestaną się wozić to trzeba będzie je puścić w świat czyli uszczęśliwić kilka much hasających po naszym podwórku :)
A swoją drogą to zastanawiam się, które z ptaszników:
- wożą swoje małe na plecach?
- zamykają się z nimi w jamce aż do ich wyklucia?
- nie jedzą w tym czasie?