mAYh3m
13-06-2012, 03:45
Na poczatku umiescilem ja jako komentarz, ale stwierdzilem, ze jest calkiem fajnie napisana, wiec umieszczam ja jako POST. Moze jest ona nawet lekko ko-edukacyjna? :)
Zapraszam do czytania.
================================================
A wiec, wyjezdzalem do mojej rodzinki jakies 600 km od Gdyni - a mianowicie do Starachowic (tak, to to miasto o ktorym teraz glosno) :)
Zabralem ze soba moje pajaki, gdyz wolalem je miec na obserwacji, bo oba (Geniculata (juz) 0L5) i (Albopilosa (juz) L9) zblizaly sie do wylinki.
W czasie jazdy samochodem, dzieki polskim "drogowcom" moje pajaki niezle wytrzeslo, mimo iz zapewnilem im dobra amortyzacje (recznik, ubranko, polar i podkladka). (szczegolne pozdrowienia dla tego swietnego tymczasowego "mostu" traktowanego jako objazd za Gdanskiem - moje pajaki nigdy wam tego nie zapomna !)
================================================
Po dojechaniu na miejsce (ok. 8 godzin jazdy - Boze dzieki Ci za klimatyzacje) pajaki byly zestresowane, ale po godzince sie rozbrykaly. Mala Geniculata otrzymala w nagrode sliczna, soczysta (ludzie, ale na poludniu sa muchy ;)) muche, a Kendziorek zadowolil sie teczowym (niebiesko-fioletowym) swierszczykiem. Konsumpcja zaczela sie rownie gwaltownie co i skonczyla :) Apetyt im dopisuje. Dwa dni pozniej (20.07) mala Geniculata schowala sie w domku i nie wylazila, postanowilem jej nie przeszkadzac, gdyz wiedzialem ze czeka ja wylinka. Kendziu nadal twardo tkwil przed domkiem. Dzien pozniej w nocy w trakcie czytania "Fałszywej Pamięci" Dean'a Koontz'a (polecam) uslyszalem dziwne chroboty. Bedac przekonanym, ze to jakis nachalny owad wlecial mi do pokoju, ruszylem w kierunku okna, w celach pokojowych. Chcialem wypuscic to zagubione stworzenie. Ku mojemu zdziwieniu, dzwiek ten dochodzil z terrarium Kendziora. Siedzial on sobie w domku, mozna bylo dostrzec tylko blyszczace slepia i nerwowe ruchy nogami. Bestia zasypywala sobie wejscie - szykowala sie do wylinki. Obserwowalem (juz drugi raz) ta niezwykle ciekawa czynnosc do samego rana. Domek byl juz zasypany.
================================================
Pare dni pozniej, gdy zblizal sie dzien wyjazdu, stwierdzilem, ze musze wiedziec co sie dzieje z moimi pajakami, by nie narazac ich na ewentualny wyjazd, gdyby byly w srodku wylinki. Po otworzeniu terra Geniculaty i po krotkiej obserwacji dostrzeglem w srodku dwa "pajaki". Z radoscia wyjalem mojego pupila, obejrzalem go a pozniej skonfiskowalem mu wylinke. Acanthoscurria byla juz znacznie wieksza niz przed wylinka. Zaczalem przymierzac sie do zbadania stanu mojego Kendziora. Otworzylem niezwykle delikatnie terra, i zaczalem penceta ziarnko po ziarnku rozkopywac mu "drzwi". Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu wybiegl on do mnie, zlapal sie mojego palca, potrwal chwile w tym polozeniu i wbiegl do domku ponownie. Po ostroznym zlustrowaniu jego wygladu, zmartwilem sie, ze wylinki za soba jeszcze nie mial. Pospiesznie zakopalem mu powtornie jego wejscie i cos mialem robic... czekalem. W przeddzien wyjazdu, powtorzylem czynnosc "lustracji" mojego kendzia. Rozchylilem "poly" tego piaskowego plaszcza przykrywajacego wejscie i ujrzalem pajaka lezacego na plecach. Blyskawicznie ale i zarazem ostroznie zasypalem wejscie i bylem na siebie zly, ze przeciez pajak mogl sie przestraszyc takiej operacji w jego otoczeniu. Nie spalem cala noc, obserwujac chocby najmniejszy ruch piaskowych "wrot" do jego norki.
================================================
Umiescilem terraria w samochodzie, wystabilizowalem i ruszylem w powrot do domu. Niestety trasa Lodzka od mojego ostatniego wyjazdu stracila na jakosci. Koleiny i dziury skutecznie irytowaly mnie, jak i pajaki. Bardzo sie balem, ze wystapily komplikacje i ze on musi sie meczyc w takich warunkach z wylinka. Podroz trwala dziewiec i pol godziny, gdyz dopadla mnie ulewa na trasie (ok. 150 km za Lodzia) i musielismy zredukowac predkosc, gdyz samochod nabral ochoty do skakania pomiedzy koleinami i aqua-planningu.
================================================
Po dojechaniu na miejsce, rzucilem wszystkie bagaze w przedpokoju i popedzilem sprawdzic stan mojego Kendzia. Geniculata wybiegla w rog swojego terrarium, jakby rowniez martwiac sie o stan swojego brata. Odchylilem ziemie - nic. Juz mialem sie cholernie wkurzyc ze cos mu sie przeze mnie stalo, gdy... na moim palcu spoczela pajecza noga. Ku mojej wielkiej uciesze wyjalem domek i okazalo sie ze moja bestyja jest o wiele wieksza niz przed wylinka i wydaje sie zupelnie zdrowa. Wymienilem jej podloze, wyczyscilem terrarium, wpuscilem z powrotem (juz bardziej jej ciasnawo ;)), zrosilem terrarium i dalem sie napic.
Troche dluga ta historyjka, ale mysle ze czytalo sie Wam ciekawie.
Zapraszam do czytania.
================================================
A wiec, wyjezdzalem do mojej rodzinki jakies 600 km od Gdyni - a mianowicie do Starachowic (tak, to to miasto o ktorym teraz glosno) :)
Zabralem ze soba moje pajaki, gdyz wolalem je miec na obserwacji, bo oba (Geniculata (juz) 0L5) i (Albopilosa (juz) L9) zblizaly sie do wylinki.
W czasie jazdy samochodem, dzieki polskim "drogowcom" moje pajaki niezle wytrzeslo, mimo iz zapewnilem im dobra amortyzacje (recznik, ubranko, polar i podkladka). (szczegolne pozdrowienia dla tego swietnego tymczasowego "mostu" traktowanego jako objazd za Gdanskiem - moje pajaki nigdy wam tego nie zapomna !)
================================================
Po dojechaniu na miejsce (ok. 8 godzin jazdy - Boze dzieki Ci za klimatyzacje) pajaki byly zestresowane, ale po godzince sie rozbrykaly. Mala Geniculata otrzymala w nagrode sliczna, soczysta (ludzie, ale na poludniu sa muchy ;)) muche, a Kendziorek zadowolil sie teczowym (niebiesko-fioletowym) swierszczykiem. Konsumpcja zaczela sie rownie gwaltownie co i skonczyla :) Apetyt im dopisuje. Dwa dni pozniej (20.07) mala Geniculata schowala sie w domku i nie wylazila, postanowilem jej nie przeszkadzac, gdyz wiedzialem ze czeka ja wylinka. Kendziu nadal twardo tkwil przed domkiem. Dzien pozniej w nocy w trakcie czytania "Fałszywej Pamięci" Dean'a Koontz'a (polecam) uslyszalem dziwne chroboty. Bedac przekonanym, ze to jakis nachalny owad wlecial mi do pokoju, ruszylem w kierunku okna, w celach pokojowych. Chcialem wypuscic to zagubione stworzenie. Ku mojemu zdziwieniu, dzwiek ten dochodzil z terrarium Kendziora. Siedzial on sobie w domku, mozna bylo dostrzec tylko blyszczace slepia i nerwowe ruchy nogami. Bestia zasypywala sobie wejscie - szykowala sie do wylinki. Obserwowalem (juz drugi raz) ta niezwykle ciekawa czynnosc do samego rana. Domek byl juz zasypany.
================================================
Pare dni pozniej, gdy zblizal sie dzien wyjazdu, stwierdzilem, ze musze wiedziec co sie dzieje z moimi pajakami, by nie narazac ich na ewentualny wyjazd, gdyby byly w srodku wylinki. Po otworzeniu terra Geniculaty i po krotkiej obserwacji dostrzeglem w srodku dwa "pajaki". Z radoscia wyjalem mojego pupila, obejrzalem go a pozniej skonfiskowalem mu wylinke. Acanthoscurria byla juz znacznie wieksza niz przed wylinka. Zaczalem przymierzac sie do zbadania stanu mojego Kendziora. Otworzylem niezwykle delikatnie terra, i zaczalem penceta ziarnko po ziarnku rozkopywac mu "drzwi". Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu wybiegl on do mnie, zlapal sie mojego palca, potrwal chwile w tym polozeniu i wbiegl do domku ponownie. Po ostroznym zlustrowaniu jego wygladu, zmartwilem sie, ze wylinki za soba jeszcze nie mial. Pospiesznie zakopalem mu powtornie jego wejscie i cos mialem robic... czekalem. W przeddzien wyjazdu, powtorzylem czynnosc "lustracji" mojego kendzia. Rozchylilem "poly" tego piaskowego plaszcza przykrywajacego wejscie i ujrzalem pajaka lezacego na plecach. Blyskawicznie ale i zarazem ostroznie zasypalem wejscie i bylem na siebie zly, ze przeciez pajak mogl sie przestraszyc takiej operacji w jego otoczeniu. Nie spalem cala noc, obserwujac chocby najmniejszy ruch piaskowych "wrot" do jego norki.
================================================
Umiescilem terraria w samochodzie, wystabilizowalem i ruszylem w powrot do domu. Niestety trasa Lodzka od mojego ostatniego wyjazdu stracila na jakosci. Koleiny i dziury skutecznie irytowaly mnie, jak i pajaki. Bardzo sie balem, ze wystapily komplikacje i ze on musi sie meczyc w takich warunkach z wylinka. Podroz trwala dziewiec i pol godziny, gdyz dopadla mnie ulewa na trasie (ok. 150 km za Lodzia) i musielismy zredukowac predkosc, gdyz samochod nabral ochoty do skakania pomiedzy koleinami i aqua-planningu.
================================================
Po dojechaniu na miejsce, rzucilem wszystkie bagaze w przedpokoju i popedzilem sprawdzic stan mojego Kendzia. Geniculata wybiegla w rog swojego terrarium, jakby rowniez martwiac sie o stan swojego brata. Odchylilem ziemie - nic. Juz mialem sie cholernie wkurzyc ze cos mu sie przeze mnie stalo, gdy... na moim palcu spoczela pajecza noga. Ku mojej wielkiej uciesze wyjalem domek i okazalo sie ze moja bestyja jest o wiele wieksza niz przed wylinka i wydaje sie zupelnie zdrowa. Wymienilem jej podloze, wyczyscilem terrarium, wpuscilem z powrotem (juz bardziej jej ciasnawo ;)), zrosilem terrarium i dalem sie napic.
Troche dluga ta historyjka, ale mysle ze czytalo sie Wam ciekawie.