Double
25-01-2013, 07:26
Powiem od razu - totalny odjazd.
Dwa miesiące temu zaginął mi jeden lancetogłów. Po wieeeluu szegółowych poszukiwaniach, musiałam bezradnie opuścić ręce - trudno, wąż zaginął na amen, wyszedł na dwór, pies go zjadł, spalił się w kominku. W końcu pogodziłam się z tym faktem, że już się nie znajdzie.
Wczoraj w nocy wchodzę do pokoju po kąpieli, rzucam wzrokiem na wszystkie terraria - i dostaje zawału serca - z ziemi w części lądowej u kumaków dalekowschodniej wylania się do połowy mój zaginiony wąż. Dopadam terra, ale ten zdążył cofnąć się wgłąb ziemi - została po nim tylko malutka dziurka wyjściowa. Oglądam ziemię całą dookoła (zbiornik z ziemią, żwirem i kamieniami ma 21-17-13!) - ani śladu węża. Już zaczęłam podejrzewać sama siebie, że za dużo nałykałam się szamponu i mam halucynajce, ale co widzę przed "wyjściem"? Wylinkę. Wyszłam znowu, zgasiłam światło i stoję na czatach. Po jakiś 5-ciu minutach wchodzę znowu, i jeszcze większy szok - wąż pływa sobie w basenie razem razem żabami, uprzejmie ignorując się nawzajem. Był o wiele większy, niż za czasów niż się zgubił, mimo że nic nie jadł! Na mój widok natychmiast czmychnął spowrotem pod ziemię, a ja poszłam spać.
Wnioski - wąż siedział dwa bite miesiace żywcem zakopany pod ziemią (terrarium dla żab jest na wysokości 120cm, nic nie jadł, pił tylko wodę z basenu i URÓSŁ!
- żaby zostały nietknięte tylko dlatego, że są trujące, choć fakt faktem, byłam bardzo zdziwiona, dlaczego od dłuższego czasu mają ciągle "zestresowane" kolory i nigdy nie wchodzą na stały ląd :)
Ale to nie koniec. Przed chwilą, po przyjściu ze szkoły, przeprowadziłam żaby i zaczęłam wykopywać całą ziemię. I co? OCZYWIŚCIE WĄŻ ZWIAŁ i cała historia od nowa!
Dwa miesiące temu zaginął mi jeden lancetogłów. Po wieeeluu szegółowych poszukiwaniach, musiałam bezradnie opuścić ręce - trudno, wąż zaginął na amen, wyszedł na dwór, pies go zjadł, spalił się w kominku. W końcu pogodziłam się z tym faktem, że już się nie znajdzie.
Wczoraj w nocy wchodzę do pokoju po kąpieli, rzucam wzrokiem na wszystkie terraria - i dostaje zawału serca - z ziemi w części lądowej u kumaków dalekowschodniej wylania się do połowy mój zaginiony wąż. Dopadam terra, ale ten zdążył cofnąć się wgłąb ziemi - została po nim tylko malutka dziurka wyjściowa. Oglądam ziemię całą dookoła (zbiornik z ziemią, żwirem i kamieniami ma 21-17-13!) - ani śladu węża. Już zaczęłam podejrzewać sama siebie, że za dużo nałykałam się szamponu i mam halucynajce, ale co widzę przed "wyjściem"? Wylinkę. Wyszłam znowu, zgasiłam światło i stoję na czatach. Po jakiś 5-ciu minutach wchodzę znowu, i jeszcze większy szok - wąż pływa sobie w basenie razem razem żabami, uprzejmie ignorując się nawzajem. Był o wiele większy, niż za czasów niż się zgubił, mimo że nic nie jadł! Na mój widok natychmiast czmychnął spowrotem pod ziemię, a ja poszłam spać.
Wnioski - wąż siedział dwa bite miesiace żywcem zakopany pod ziemią (terrarium dla żab jest na wysokości 120cm, nic nie jadł, pił tylko wodę z basenu i URÓSŁ!
- żaby zostały nietknięte tylko dlatego, że są trujące, choć fakt faktem, byłam bardzo zdziwiona, dlaczego od dłuższego czasu mają ciągle "zestresowane" kolory i nigdy nie wchodzą na stały ląd :)
Ale to nie koniec. Przed chwilą, po przyjściu ze szkoły, przeprowadziłam żaby i zaczęłam wykopywać całą ziemię. I co? OCZYWIŚCIE WĄŻ ZWIAŁ i cała historia od nowa!